sobota, 26 maja 2012

Rozdział 9 ♥


                                                    Muzyka zalinkowana w imionach :)


Godzina szósta nad ranem. Nagie, nieokryte żadnym materiałem ciało kochanków otulił chłodny wiatr, który wtargnął do ich własnego azylu, przez otwarte okno.

                                                                            Louis
Niechętnie otworzyłem oczy, przyzwyczajając je do panujących warunków. Promienie porannego słońca wpadały do pomieszczenia i drażniły moje oczy. Zmrużyłem je lekko, przeniosłem punkt swojego zainteresowania na Loczka, leżącego na mojej piersi. Delikatne rysy, mleczna cera, gęsta paleta czarnych rzęs i wystarczająco umięśnione ciało. Był idealny.  Przejechałem ręką po jego zaróżowionym policzku, budząc go tym ze snu. Chłopak spojrzał w górę, wlepił we mnie swoje nieskazitelnie, zielone oczy i uśmiechnął się promiennie, uwydatniając przy tym swoje dołeczki, które dodawały mu uroku. Widząc tak piękny widok z samego rana, ja również wygiąłem usta w lekkim uśmiechu. Na powitanie nowego, lepszego dnia, wpiłem się w usta mojego ukochanego. On, bez zastanowienia odwzajemnił pocałunek, mrucząc przy tym zadziornie.
        - Obiecaj mi, że już każdy poranek będzie tak wyglądać. - Szepnął, prawie że niedosłyszalnie, a ja w odpowiedzi, przelotnie musnąłem jego wilgotne wargi. 
        - Obiecuję. - Odpowiedziałem z przekonaniem i uśmiechnąłem się do niego, cały czas natarczywie wpatrując się w te piękne oczy, z których można było wyczytać wszystkie uczucia. Teraz, widziałem w nich jedynie szczerą i piękną miłość. Ująłem twarz chłopaka w dłonie i przejechałem kciukiem, po jego lekko zarumienionym policzku. 
        - Jesteś piękny. - Szepnąłem, dokładnie ilustrując wzrokiem całe jego ciało. Począwszy od czubka głowy, aż do palców u stóp mojego ukochanego.
        - Przestań.. - Poprosił zawstydzony Curly, na co ja zachichotałem wesoło. Zielonooki wtulił się we mnie, a ja objąłem go bardziej stanowczo, by przylegał do mojego ciała. Zachłysnąłem się powietrzem, zmieszanym z charakterystycznym zapachem Loczka. Przez chwilę poczułem się jak w raju. Moim własnym. W raju, do którego mam wstęp tylko ja i Harry. Mój Harry.
        - Ty też jesteś piękny. - Odezwał się po chwili, co spowodowało szybsze bicie mego serca. Nie wyobrażam sobie życia bez tego wiecznie uśmiechniętego, pozytywnie nastawionego, zwariowanego i na pozór roztrzepanego chłopaka. Wypełniał pustkę w moim sercu, co do tej pory nie udało się nikomu. Każdy jego gest doprowadzał mnie do szaleństwa, moje zmysły wariowały. Najchętniej nie wypuszczałbym go ze swych ramion, a całe dnie spędzał na leżeniu z nim, wtulonym w moją pierś. Czułem się spełniony. 
                                                                                  * * *
Siedzieliśmy na kanapie, oglądając któryś już z kolei film. Ziewnąłem przeciągle, zakrywając usta dłonią, a Harry spojrzał na mnie badawczo. Posłałem mu blady uśmiech, który odwzajemnił i wrócił do bezsensownego wgapiania się w ekran telewizora. Po chwili usłyszeliśmy znaną melodię piosenki Christina Perri - A Thousand Years dochodzący z piętra. Oznaczało to, że ktoś dzwonił na mój telefon. Wstałem i biegiem ruszyłem do pokoju, w którym leżał. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. Rozmawiałem przez niego dobre dziesięć minut, gdy nagle usłyszałem czyjeś kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Byłem świadom tego, że to Harry, ponieważ tylko my na tą chwilę, byliśmy w domu. Liam był gdzieś z Niallem i zapewne odrabiali stracony czas, który marnowali, udając że nic do siebie nie czują. Zayn.. Zayn pewnie zabawiał się z kuzynką Loczka. Może to do niego nie podobne, ale jemu naprawdę zależy na Styles'ównie. Nigdy nie angażował się tak w.. Związek? Tak, to chyba można było nazwać związkiem, chociaż on jeszcze się do tego nie przyznał. 
        - Okej, wielkie dzięki! Będę za niedługo, ale teraz muszę kończyć! Do zobaczenia! - Pożegnałem się z osobą, z którą prowadziłem konwersację i rozłączyłem się, wciskając czerwoną słuchawkę. Telefon wsunąłem do kieszeni swoich ciasnych, miętowych rurek. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Usłyszałem ciche chrząknięcie zza swoich pleców, odwróciłem się i ujrzałem swojego ukochanego, opierającego się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
        - Z kim rozmawiałeś? - Spytał z wyrzutem, a w jego oczach można było ujrzeć żal, strach i niepewność.
        - Nie ważne. - Sprostowałem szybko i posłałem mu ciepły uśmiech, chciałem mu pokazać, że nie ma się czym martwić - bo nie miał. Chciałem sprawić mu niespodziankę, a skoro to niespodzianka.. To chyba oczywiste, że nie mogłem powiedzieć mu z kim, i dlaczego rozmawiałem tak długo, prawda? 
        - Zdradzasz mnie? - Spytał lekko łamiącym się głosem, a w tej chwili moje serce spadło na ziemie i potłukło się na miliard małych kawałeczków. Podszedłem do niego i spojrzałem mu głęboko w oczy.
        - Harry, jak możesz tak myśleć? - Spytałem spokojnie i ująłem jego twarz w dłonie. - Na prawdę, aż tak bardzo mi nie ufasz? Nigdy bym Cię nie zdradził. Słyszysz? Nigdy. - Powiedziałem przekonująco, po czym oparłem swoje czoło o jego, cały czas natrętnie wpatrując się w jego zakłopotane tęczówki. - Ja Cię kocham, Zazdrośniku. Nie masz się o co martwić. - Dodałem po chwili zastanowienia. Skinął tylko głową, a jego oczy chociaż troszkę rozpromieniały. Odsunąwszy swoją twarz, od twarzy młodszego miałem na niego idealny wręcz widok. Przyglądałem mu się chwilę, następnie muskając rozgrzanymi wargami jego czoło.

                                                                               Niall
W końcu było tak, jak chciałem. Ja i Liam. Nikt nie wchodził pomiędzy nas. Byliśmy tylko my. Byłem naprawdę szczęśliwy że miałem go przy sobie. Ale to wszystko było już taką monotonią. Wszystkie dni były takie same. Zaczęło brakować mi chłopaków i naszego wspólnego wygłupiania się. Kiedyś, byliśmy zgraną paczką przyjaciół, chociaż to za mało powiedziane - byliśmy jak bracia. A teraz, gdy wszyscy znaleźliśmy swoje drugie połówki, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Dawno nie spędzaliśmy czasu razem To dziwne, bo w końcu mieszkamy w jednym domu. Co prawda wielkim, ale co to ma do rzeczy? Każdy zamykał się w swoim pokoju i tak mijały nam dni. Od imprezy nie rozmawiałem z żadnym z chłopaków - prócz niego. Z chłopakiem, który jest dla mnie najważniejszy. Tęskniłem za życiem z przed paru tygodni, chociaż cieszyłem się obrotem spraw. Miałem Liama, miłość mojego życia. Harry i Louis też wydawali się być szczęśliwi, tak samo Zayn. Jak na razie mieliśmy wolne i brak zaplanowanych koncertów, a szkoda.. Może to znów by nas do siebie zbliżyło. Z zamyśleń wyrwał mnie ciepły głos brązowookiego.
        - Cześć Pączuszku. - Powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. -Mogę wejść? - Spytał niepewnie. Zdziwiło mnie to, przecież teraz jest to nasz wspólny pokój. Skinąłem głową, a on bez zastanowienia podszedł do mojego łóżka, stawiając pewne kroki. Drewniane panele, po których stąpał chłopak, wydawały z siebie irytujący dźwięk skrzypienia. Usiadł blisko mnie tak, że stykaliśmy się udami. Spojrzałem w jego piękne oczy, po czym runąłem na łóżko. Położył się obok mnie i odnalazł moją rękę, następnie splatając razem nasze palce. Bawił się nimi, co powodowało uśmiech na mojej twarzy. Obróciliśmy twarze tak, że   mogliśmy patrzeć sobie w oczy. Panowała pomiędzy nami cisza, ale nie była ona niezręczna czy stresująca. Napawałem się tą chwilą, która ciągnęła się w nieskończoność. Czułem się tak wspaniale, mając przed sobą Liama. 
        - Tęsknie za chłopakami, wiesz? - Odezwałem się w końcu, przenosząc wzrok z mojego ukochanego, na sufit. Usłyszałem tylko ciche westchnienie z jego strony. 
        - Wiem, też za nimi tęsknie. - Odpowiedział po chwili i usiadł na łóżku, wyraźnie nad czymś myśląc. Wpatrywałem się w jego plecy, czekając na jakąkolwiek reakcje, podpowiedź, jakiś znak z jego strony. W ślamazarnym tempie obrócił się w moją stronę i odszukał moje spojrzenie, ja niemal momentalnie zatopiłem się w jego czekoladowych tęczówkach. Nie wiem dlaczego on tak na mnie działał, ale nie potrafiłem tego powstrzymać. Nie umiałem skupić się, gdy był przy mnie.. A gdy mnie dotykał, odpływałem do innego świata. Ocknąłem się, gdy Liam zaczął machać ręką przed moją twarzą, z wyraźnie rozbawioną miną.
        - Co? 
        - Mówię do Ciebie od paru minut, a Ty nic. - Zaśmiał się wesoło chłopak i zmierzwił moje włosy.         - Nad czym się tak zamyśliłeś, co? - Uniósł brwi ku górze, dokładnie ilustrując mnie wzrokiem. Ponownie położył się obok mnie, tym razem bliżej. Ułożył głowę na mojej klatce piersiowej, a ja objąłem go niemal natychmiastowo.
        - O niczym takim. - Powiedziałem, przeczesując jego lekko kręcone włosy. Tak na marginesie, wolałem go w takich włosach, naturalnych. Nie za bardzo lubiłem gdy je prostował ale to i tak nie miało znaczenia. Zawsze będzie mi się podobał. 
        - NIALL! - Krzyknął wprost do mojego ucha, a ja ze strachu wzdrygnąłem się lekko.
        - Co? 
        - Znowu do Ciebie mówię, Ty mnie w ogóle nie słuchasz! - Krzyknął z oburzeniem i z powrotem usiadł, krzyżując ręce na piersi. Wysunął dolną wargę do przodu. Wyglądał teraz niczym małe dziecko. Niechętnie podniosłem się do pozycji siedzącej i przysunąłem się bliżej chłopaka, siadając za nim w rozkroku i przyciągając go bliżej siebie. Zacząłem obsypywać jego kark powolnymi, czułymi pocałunkami. 
        - Li.. - Szepnąłem, po czym przejechałem językiem za uchem chłopaka. - Chyba nie będziesz się na mnie gniewał, co? - Wróciłem do całowania karku Liama. - Proszę Cię, Li.. - Mruknąłem, a moje ręce powędrowały pod koszulkę chłopaka. Drapałem i głaskałem na przemian plecy brązowookiego. 
        - Nienawidzę Cię.. - Wysyczał przez zęby i stęknął cicho, czując jak przygryzam delikatną skórę na jego karku. Wstał, obrócił się i bez zastanowienia usiadł okrakiem na moich kolanach. Spojrzał w moje oczy, a ja przejechałem ręką po jego policzku. Już po chwili, nasze języki biły się o dominację w namiętnym tańcu. Nawzajem przygryzaliśmy swoje wargi i droczyliśmy się ze sobą.
        - Tak, ja też Cię kocham. - Szepnąłem w usta chłopaka, gdy zaprzestaliśmy pieszczot by zaczerpnąć powietrza.

                                                                                   Zayn
  ( Od razu mówię, że strasznie przepraszam was za tą część, ale pisałam ją w jakimś durnym programie, nie ma polskich znaków, znaczy są, ale nie wszędzie bo wszystkiego nie wyłapałam żeby poprawić. Do tego może być jakieś przesunięcie w tekście. )

Wracałem własnie  do domu, opustoszałą, starą uliczką Londynu. Wiatr delikatnie owiewal moja twarz, co bardzo działało mi na nerwy.  
Szedłem sam, ponieważ  Kinga spotkała się ze swoją dawną przyjaciółką. Nie wiem skąd ją znała, w końcu jak sama mówiła, nigdy nie mieszkała w Londynie, była w nim zaledwie parę razy. Trochę mnie to zdziwiło, ale zgodziłem sie, no bo w końcu ona nie jest moją własnością i nie miałem prawa jej zabraniać. Nie miałem nawet powodu, by to robić. 
No bo co mogłoby sie stać? Ufam jej. Byłem paręnaście metrów od domu, gdy zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni moich spodni, spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem numer Harry'ego. Przejechałem palcem po dotykowym ekranie, odbierając. Przyłożyłem telefon do ucha.- Halo?
        - Zayn?
        - Po co pytasz, skoro wiesz z kim rozmawiasz?
        - A skąd ja mam wiedzieć, czy Cię ktoś nie porwał, jego wspólnik nie zabrał Ci telefonu, a tamten Cię teraz nie gwałci, co!? Martwie sie! - Prawie ze wykrzyczał chłopak, a ja wybuchnąłem głośnym smiechem.- Tak Harry, to ja i na szczęście nikt mnie nie gwałci. - Powiedziałem nadal sie smiejąc.
        - Louis gdzieś poszedł, Liam i Niall zajmują się sobą a ja.. Ja sie cholernie nudze. Kiedy bedziesz w domu?
        - Czekaj, wróc! Nie wiesz gdzie jest Louis? - Spytalem z niemalym zdziwieniem, a chlopak tylko westchnal.
        - Wyszedl gdzies i nie wiem kiedy wróci, nic mi nie powiedział.. - Wyszeptał do sluchawki.
        - Nic sie nie bój, Twój Zaynuś zaraz bedzie! - Powiedziałem i chciałem sie rozłączyć, gdy usłyszałem w słuchawce głosne:
        - Ej! Zaaaaaaaynnnn!
        - Czego?
        - Nie takim tonem, co? Ranisz moje uczucia! - Krzyknął, co spowodowało mój śmiech.
        - Dobrze już, Królewiczu Ty mój. Znaczy Louisa, ale w zaistniałej sytuacji mój.
        - Pójdziesz do sklepu? 
        - Nie ma mowy, jestem pare minut od domu, nie chce mi sie.
        - Zayn, no proooooosze! - Mówił błagalnym głosem chłopak. - Prosze, prosze, proszee!
        - Ughhh, no dobra, co chcesz?
        - Nie wiem, cos dobrego. Zaskocz mnie!
        - Trutkę na szczury. - Prychnąłem.
        - Tez Cie kocham! - Powiedział wesoły, nastepnie usłyczałem "pip, pip, pip", co oznaczalo ze chłopak zakończył 
połączenie. Odsunąłem telefon od ucha i spojrzałem na niego. Mimowolnie uśmiechnąłem się, następnie chowając go do kieszeni. Z każdym chłopakiem z zespołu byłem blisko, ale to jednak Harreh był moim najlepszym przyjacielem. Był dla mnie niczym brat, byłem gotowy zrobić dla niego wszystko. Kocham go bardzo mocno. Oczywiście nie jest to taka miłość, jak ta pomiędzy mną czy Kingą albo pomiędzy nim a Louisem. To miłość przyjacielska, a nawet braterska. Tak, to bardziej trafne. Westchnąłem ciężko mijając nasz dom, ponieważ sklep, do którego się wybierałem był parę ulic za nim. Prychnąłem cicho. Jakby sam nie mógł ruszyć tego swojego tyłeczka i pójść do sklepu. Doszedłem do wyznaczonego miejsca, którym był mały sklep samoobsługowy. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, przywitałem się z młodą, znaną mi dziewczyną, która tam pracowała. Gdyby nie to, że kocham Kinie, byłaby ona w moim typie. Ale jednak, nikt nie dorówna mojej ukochanej. Jest jedyna w swoim rodzaju. Jest idealna.
Jess była niską, czarnowłosą, drobną dziewczyną. Miała wielkie, niebieskie oczy, otoczone gęstym wachlarzem, ciemnych, długich rzęs. Wziąłem czerwony koszyk na zakupy i ruszyłem w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posmakować Loczkowi.
Po chwili zastanowienia wziąłem opakowanie lodów bakaliowych, karmelową czekoladę, parę paczek chipsów i sok pomarańczowy. Podszedłem do kasy i zapłaciłem za dane produkty. Chwilę rozmawiałem z Jessic'ą. Po paru minutach, gdy kolejka za moimi plecami stawała się coraz większa, pożegnałem się z dziewczynę i ruszyłem do domu. Po niedługim czasie byłem na miejscu. Zdjąłem buty, wszedłem do kuchni i wziąłem z niej dwie, małe łyżeczki, następnie kierując się do pokoju Hazzy. Wszedłem do środka i ujrzałem Harry'ego w samych bokserkach, stojącego przy otwartym oknie. Po chwili zobaczyłem dym, który wypuścił z ust.
        - Ty palisz? - Spytałem z lekkim niedowierzaniem.
        - Nie to tylko.. - Próbował się wytłumaczyć, a ja pokręciłem głową.
        - Harry, nie pal.
        - Odezwał się. - Prychnął cicho i zgasił papierosa, wyrzucając peta za okno.
        - Masz cos dobrego? - Spytał, jak gdyby nigdy nic i podszedł do mnie, biorąc reklamówkę z moich rąk. Wyciągnął wszystko na łóżko.
        - Zaynuś! Jak ja Cię kocham! - Krzyknął i rzucił mi sie na szyje. Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem. Podałem mu jedną łyżeczkę, następnie usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy zajadać się lodami. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle usłyszeliśmy głośne i paniczne:
        - PAJĄK! - Po czym do pokoju, w którym sie znajdowalismy wpadł przerażony Niall i rzucił się na łózko, wtulając w poduszki. - O jedzenie! - Uśmiechnął sie szeroko i otworzył opakowanie chipsów, zaczął się nimi zajadać. Zaczęliśmy się głośno śmiać.
 Po paru minutach, ujrzeliśmy w drzwiach zdyszanego Liama.  - Niall! Tu jesteś. Zabiłem tego drania!         - Powiedzial, dumnie wypinajac piers.
Horan wstał z łóżka i rzucił  się na 
brązowookiego, przytulajac go.
        - Mój Ty bohaterze! Co ja bym bez Ciebie zrobił?!


                                                                               Harry
Liam pocałował Niall'a w policzek i zaśmiał się wesoło. Usiedli na łóżku, zaraz obok mnie i Mulata. Blondyn wyrwał łyżeczkę Zayn'owi i z wielkim smakiem, zaczął zajadać się lodami. Ciemnowłosy spiorunował go spojrzeniem.
        - Ej! - Krzyknął oburzony chłopak, a Irlandczyk uśmiechnął się szeroko. 
        - Głupek. - Prychnął Zayn, lecz po chwili tego pożałował, ponieważ poczuł uderzenie w tył głowy.         - A to za co?! - Krzyknął, tym razem rzucając zabójcze spojrzenie Daddy'emu. 
        - Nikt nie będzie nazywać mojego słodkiego Irlandczyka głupkiem. - Powiedział z z wielkim oburzeniem Li, następnie mocno przytulając zadowolonego blondyna. - Zrozumiano? - Spytał Payne, mierząc wzrokiem Mulata. Ten westchną tylko, co Liam uznał za potwierdzenie jego pytania. Uśmiechnął się triumfalnie, po czym zabrał łyżeczkę Niall'owi, ten chciał coś powiedzieć, jednak brązowooki zaczął go karmić. Blodnynowi najwyraźniej to odpowiadało. Przyglądałem się temu z niemałym rozbawieniem. Chociaż na chwilę nie męczyło mnie to, co robi Lou. 
Szlak. I znowu o tym myślę. Brawo Styles, gratulację. Dał byś sobie spokój. Louis jest dorosły, ma prawo wyjść z domu bez opieki. Nie panikuj. 
Tłumaczyłem sam sobie, jednak myśli o nim cały czas wracały. To było trudne, tak po prostu nie martwić się. Nie myśleć co teraz robi. A co jeśli.. jeśli mnie zdradza? Co jeśli właśnie zabawia się z kimś innym i nawet o mnie nie myśli? Nie, to niemożliwe. Louis mnie kocha, nie zrobiłby tego. A co, jeśli jednak by to zrobił? Przecież nie wiem, czy mówi prawdę. Ale znowu po co miałby mnie kłamać? To wszystko jest takie skomplikowane. Zachowuję się jak typowa nastolatka. Nie ma go od paru godzin, mówił że mam się nie martwić. A ja co? Ja panikuję jak jakaś dziewczyna. Nagle usłyszeliśmy hałas na dole, a już po chwili do pokoju wparował uśmiechnięty od ucha do ucha Loui. Było mi trochę przykro, że nie wiedziałem gdzie był. Czułem się oszukany i bałem się. Tak, bałem się. Nie wiem czego, ale czułem jakiś niepokój. Coś mnie dręczyło. Obdarzyłem go smutnym spojrzeniem, ale nie odezwałem się słowem. Trójka naszych przyjaciół przyglądała się nam w ciszy, chyba nie do końca wiedząc, jak mają się zachować.
        - Mogę Cię na chwilkę prosić? - Spytał, kierując te słowa do mnie. Po krótkim zastanowieniu skinąłem głową i wstałem, ruszając za nim powolnym krokiem. Zeszliśmy po schodach na dół. Louis zatrzymał się, po czym wysunął ręce w moim kierunku.
        - Chodź tu do mnie, moja Ty marcheweczko! - Odezwał się, a ja niemal momentalnie wtuliłem się w niego, zaciągając się jego specyficznym zapachem. Tak bardzo za tym tęskniłem. Chociaż widziałem go zaledwie parę godzin temu, tęskniłem tak, jakby nie było go parę lat. To dziwne, prawda?
        - Gdzie byłeś? - Spytałem w końcu, odsuwając się od niego tak,  bym mógł patrzeć w jego oczy. Kochałem je. Tak, bardzo je kochałem.
        - To nie jest ważne, chodź na chwilkę. - Powiedział, składając pocałunek na moich wargach. Ten gest w jakiś sposób mnie uspokoił, chociaż nie wiedziałem co myśleć o tym, że nie chcę powiedzieć mi gdzie był. Niepewnie udałem się z nim w stronę salonu, moje oczy, aż zaświeciły się, gdy zobaczyłem koszyk, wyłożony niebieskim kocykiem, a w nim małego, rudego kotka, z kokardką w takim samym kolorze.
        - Niespodzianka! - Powiedział szczęśliwy Lou, gdy zobaczył moją reakcję. Przytuliłem go z całych sił, a po chwili złożyłem na jego ustach czuły pocałunek, który oddał z entuzjazmem.
        - Dziękuję Ci, Boo Bear! - Krzyknąłem uradowany, następnie podchodząc do zwierzęcia. Wziąłem go na ręce, przytulając do swojej piersi. Był taki uroczy. W tej chwili zacząłem zastanawiać się nad tym, jak mogłem nie ufać chłopakowi. Przecież go kocham. A nie ma związku bez zaufania. Ja posądzałem go o zdradę, nie dosłownie - ale jednak. A on? On myślał wtedy o mnie, wiedział że kocham koty, że zawsze chciałem mieć kociaka. Jednego już mam, najcudowniejszego i niezastąpionego. Ponownie podszedłem do mojego ukochanego, tym razem z rudą kuleczką na rękach. 
        - Przepraszam że zostawiłem Cię na tak długo. 
        - To nic, kocham Cię Louis. - Szepnąłem w jego lekko rozchylone wargi, po czym nie czekając na żadną odpowiedź z jego strony, wpiłem się w jego wargi. Na chwilkę przerywając pieszczotę, położyłem kotka na kanapie, a on w prawie natychmiastowym tempie, zasnął. Z łobuzerskim uśmiechem, ponownie podszedłem do niebieskookiego i nie czekając na nic, znów zasmakowałem jego ciepłych warg. Chętnie oddawał każdy mój pocałunek, pogłębiając go przy tym. Nasze języki toczyły ze sobą zaciętą walkę o dominację. Przylgnąłem do chłopaka całym swoim ciałem, przygniatając go tym do ściany. Wsunąłem kolano pomiędzy nogi starszego, drażniąc przy tym jego kroczę. Wydał z  siebie cichy pomruk, co dla mnie było pozwoleniem na dalsze działania. W błyskawicznym tempie pozbyłem się białej koszulki mojego chłopaka. Rzuciłem nią gdzieś, nie wiem gdzie. Szczerze? Nie do końca mnie to teraz interesowało. Pocałunki z ust, przeniosłem na szyję. Następnie zacząłem wyznaczać sobie trasę językiem, w dół ciała brązowowłosego. Chwilę ssałem i lizałem na przemian jego sutki, a po dźwiękach które z siebie wydawał, mogłem wywnioskować że mu się to podoba. Gdy do mojej głowy wracały wspomnienia minionej nocy, znów miałem na niego wielką ochotę. Nie zastanawiając się dłużej, zacząłem rozpinać jego rozporek. Na nasze nieszczęście, do salonu wparowali nasi przyjaciele. 
        - Harreh, nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? Tak długo nie wraca... - Mówił z przejęciem Zayn, lecz przerwał widząc w jakiej pozycji się znajdujemy. Jego policzki nabrały koloru dojrzałych pomidorów. Wraz z Louisem nie mogliśmy opanować śmiechu. Mój ukochany zsunął się po ścianie, do pozycji siedzącej, ja natomiast usiadłem na jego kolana, cały czas głośno się śmiejąc.
        - Błagam! - Zaczął nadal zszokowany Mulat. - Następnym razem albo róbcie to u siebie w pokoju, albo chociaż ostrzegajcie. 
        - Tak Zayn, geniuszu. Codziennie będę do Ciebie przychodził i mówił Ci "Hej, chcę zrobić loda Lou, nie wchodź do salonu, czy innego wybranego przez nas pomieszczenia", tak? - Spytałem z wyczuwalną ironią w głosie.
        - Fajnie by było. - Prychnął i skierował się w stronę kanapy, usiadł na niej i zaczął głaskać kota.         - Zaraz! Co tu robi kot?! - Krzyknął nagle i odskoczył od niego jak oparzony. Nasza czwórka wybuchnęła śmiechem, nie wiem który już raz dzisiejszego dnia.
        - Wydaje mi się że śpi. - Skomentował Louis. Co znów spowodowało cichy śmiech z naszej strony. 
        - Li, też bym tak chciał. - Odezwał się Niall.
        - Chciał byś spać? - Spytał, nie do końca rozumiejąc blondyna. Albo po prostu się z nim drażniąc.
        - Nie głuptasie, chciałbym tak jak Harry i Louis. - Szepnął mu wprost do ucha, jednak było to powiedziane na tyle głośno, że mogliśmy to usłyszeć. Liam natychmiast zrobił się cały czerwony, a Niall bez zastanowienia, złapał go za rękę i wyprowadził z salonu.
        - Boże, z kim ja mieszkam? - Spytał, jakby sam siebie Zayn. Ja podszedłem na czworaka po koszulkę Louisa, on w tym czasie, zapiął swój rozporek. Wróciłem, znów siadając na jego kolana i czekając aż założy koszulkę. Musnąłem delikatnie jego policzek, a on nagrodził mnie tym swoim pięknym, czarującym uśmiechem. 
_______________________________________________________________
Witajcie Kochani. <3 W końcu jestem. Nie będę ukrywała tego, że ten rozdział w ogóle mi nie wyszedł, mało tego - jest beznadziejny. Dodatkowo, jak już pisałam przepraszam za część Zayna. Trudno, musiałam w końcu coś dodać. Chciałam wam strasznie podziękować za 8 tysięcy wejść na bloga, może dla innych nie jest to dużo, ale dla mnie.. Wow. Pomimo tego, że od ostatniego powiadomienia nie dodałam żadnego rozdziału, no a przybyło 1000 wejść. Jestem wam strasznie wdzięczna :). Bardzo dziękuję Kini za pomoc przy poprawianiu rozdziału no i przy dobieraniu piosenek, wiem że czasem jestem wybredna. Hahah. :D Nie daje bariery komentarzy, ponieważ nie chcę rzucać słów na wiatr i znów nie wywiązywać się z obietnicy. Rozdział napiszę wtedy, kiedy napiszę i tyle, aczkolwiek musi być co najmniej 15 komentarzy, żebym go w ogóle dodała. Chyba dacie radę, co? <3 No to do następnego! :)





wtorek, 1 maja 2012

Rozdział 8 ♥

                                                              Louis
Otworzyłem oczy, lecz po chwili byłem zmuszony zamknąć je z powrotem, ponieważ nieskazitelna biel ścian pomieszczenia męczyła je. Uchyliłem jedno oko, przyzwyczajając się do warunków panujących w tym miejscu. Po chwili uchyliłem również drugie oko. Nie miałem bladego pojęcia gdzie jestem, podniosłem się lekko i rozejrzałem po pokoju. Zorientowałem się, że jestem w szpitalu. Kroplówka podpięta do mojej ręki, krępowała moje ruchy. Obok mojego szpitalnego łóżka stały aparatury, śledzące mój stan. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, nienawidziłem szpitali. Próbowałem przypomnieć sobie to, jak się tu znalazłem. Po chwili mnie olśniło.
Stałem przed drzwiami pokoju, z którego właśnie mnie wypchnięto i nadal nie mogłem uwierzyć w to, co stało się parę minut temu. Moje życie straciło sens w ciągu ułamka sekundy. Cały świat nabrał odcieni szarości. Nie miałem żadnego powodu do radości. Miałem ochotę przenieść się w czasie i cofnąć się do tego momentu, wszystko rozegrał bym zupełnie inaczej. Nie popełnił bym tego błędu. Nie wiem, jak mogłem do tego dopuścić? Jak mogłem stracić osobę, na której zależało mi tak bardzo? Byłem załamany, zły na samego siebie. Myślałem jedynie o samobójstwie. Wiedziałem jednak, że nie jestem na tyle silny ani odważny by to zrobić. Szkoda. Osunąłem się po ścianie obok drzwi pokoju. Byłem bezradny. Chciałem płakać, lecz nawet na to nie miałem już siły. Wstałem z ziemi i chwiejnym krokiem udałem się w stronę łazienki. Odsunąłem jedną z szuflad, następnie wyjąłem z niej małą, czystą, ostrą, nieużywaną żyletkę. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
        - Cześć kochanie, dawno się nie widzieliśmy, co? A wiesz czemu? Dlatego, bo jestem pieprzonym egoistą, przychodzę do Ciebie tylko jak mam problem. Do tej pory moje "idealne" zycie mnie nie zawodziło.. A teraz? Teraz wszystko jebie się jak jakieś pieprzone domino. - wysyczałem przez zęby i nie zastanawiając się dłużej, nad żadnymi konsekwencjami, zrobiłem pierwsze nacięcie. Najpierw płytkie, z każdą sekundą było ich coraz więcej, były coraz głębsze. Nie czułem bólu. Ten w sercu był większy. Zakręciło mi się w głowie, upadłem. Zrobiło się ciemno. 
Skrzywiłem  się lekko na to wspomnienie i ponownie zamknąłem oczy. Usłyszałem charakterystyczne skrzypienie otwieranych drzwi, spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem starszego, siwego lekarza, ze śmiesznymi okularami na nosie.
        - Witam pana, panie Tomlinson. - Usłyszałem ciepły, niski głos mężczyzny.
        - Dzieńdobry. - Powiedziałem cicho, lekko zachrypniętym głosem.
        - Jak się pan czuję? - Ciągną lekarz, siadając na krześle obok mojego łóżka.
        - Fizycznie nie jest źle, ale za to psychicznie... - Spuściłem wzrok, lekarz zrozumiał co mam na myśli i skierował się do wyjścia. Rzucił tylko ciche:
        - Ma pan gościa. - Zdziwiłem się na jego słowa, ale z niecierpliwością oczekiwałem osoby, która do mnie przyszła. Zobaczyłem burze loków - to Harry, przeszło mi przez myśl. Nie myliłem się. Niepewnie wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi. Usiadł na krześle, na którym wcześniej siedział lekarz. Siedzieliśmy w ciszy.
        - Ja przepraszam.. - Powiedzieliśmy równocześnie, co spowodowało cichy śmiech mój, jak i Harry'ego.
        - Nie, Lou to ja przepraszam.. - Zaczął cicho chłopak. - Eleanor wszystko mi wytłumaczyła, tak strasznie mi głupio.. Wiem, że teraz możesz mnie nienawidzić.. - Przełknął głośno ślinę. - To co się stało, to tylko i wyłącznie moja wina.. Żałuję, bardzo.. - Przerwał na chwilę, jakby bojąc się cokolwiek dodać. - Ale wiedz, że pomimo wszystko.. Kocham Cię Louis, cholernie mocno... I jestem w stanie zrobić wszystko, żebyś mi wybaczył. - Skończył, a jego oczy zaszkliły się, wstał z zamiarem wyjścia. Nie chciałem żeby wychodził, nie chciałem tracić go po raz kolejny. Złapałem jego rękę, a on odwrócił się w moją stronę.
        - Nie idź.. - Szepnąłem. - Nie chcę żyć bez Ciebie, nie potrafię.. Jesteś dla mnie wszystkim Harry. Nie potrafię wytrzymać bez Ciebie paru minut, jesteś moim tlenem, jesteś tym składnikiem powietrza bez którego nie dam rady żyć. - Spojrzałem w jego zielone oczy i pociągnąłem go za rękę w swoją  stronę. Gdy nachylił się nieznacznie nad moją twarzą, wplątałem palce prawej ręki w jego włosy i przyciągnąłem bliżej siebie. Po jego zaróżowionych policzkach spłynęły słone łzy. Uśmiechnąłem się lekko i wytarłem je.
        - Nie płacz, nie mogę patrzeć na Twoje łzy. Już jest dobrze, zawsze będzie. - Wyszeptałem w jego usta po czym złączyłem je ze swoimi. Na początku nieznacznie muskaliśmy się wargami i droczyliśmy się ze sobą, by po chwili do końca zatracić się w przyjemności, którą dawaliśmy sobie nawzajem. Czuły pocałunek przeradzał się w coraz bardziej łapczywy, zachłannie spijaliśmy rozkosz ze swych ust. Z ułożenia jego warg mogłem wyczytać że się uśmiecha. Aż zrobiło mi się ciepło na sercu, jego szczęście było dla mnie najważniejsze. On jest dla mnie najważniejszy.




                                                                      Liam
Dzisiejszy dzień chciałem spędzić z Niall'em. Leżąc na łóżku, z wtulonym w siebie Horanem czułem się jak w niebie.. Ba, nawet lepiej! Bawiłem się jego farbowanymi, blond włosami, uśmiechając się pod nosem. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. Blondyn sięgnął po niego, w celu podania mi go i skrzywił się gdy zobaczył na wyświetlaczu zdjęcie oraz numer Danielle. 
        - Odbierz. - Powiedział bez zastanowienia i podał mi telefon. Spojrzałem na niego pytająco, a  on tylko skinął głową. Z mieszanymi uczuciami wcisnąłem zieloną słuchawkę, włączyłem głośnik, a telefon położyłem na tors mojego chłopaka. Oparłem brodę o jego ramię. Szybko odszukał moją dłoń i splótł nasze palce.
        - Cześć Kochanie! - Usłyszałem wesoły głos dziewczyny. - Masz dzisiaj czas? - Spytała, nie dopuszczając mnie do głosu. 
        - Hej.. - Powiedziałem krótko, zastanawiając się nad jej pytaniem. Spojrzałem w oczy Niall'a. Posmutniał. - Jasne.. - Dodałem po chwili.
        - O, to super! Do zobaczenia! Kocham Cię Liam! - Powiedziała uradowana i rozłączyła się. 
Chłopak wstał i skierował się w stronę drzwi do mojego pokoju. 
        - To.. miłej zabawy ze swoją dziewczyną, kochanie. - Powiedział cicho.
        - Niall, zaczekaj! - Krzyknąłem i podszedłem do niego.
        - Nie chcę. - Odpowiedział z wyrazem twarzy małego dziecka, któremu zabrało się cukierka. Rozczulił mnie ten widok. Przytuliłem go do siebie.
        - No ale co nie chcesz? - Spytałem go, błądząc rękami po jego plecach.
        - Nie chcę się Tobą dzielić... Jesteś. tylko. mój. - Szepnął akcentując trzy ostatnie słowa, po czym schował głowę w zagłębieniu mojej szyi. Ucałowałem jego włosy.
        - Chodź do niej ze mną, powiemy jej całą prawdę. - Powiedziałem pewnie. Chłopak podniósł głowę i wlepił we mnie swoje niebieskie tęczówki, w których teraz migotały iskierki szczęścia.
        - Mówisz poważnie? - Spytał z niedowierzaniem.
        - Nigdy nie byłem bardziej poważny. - Uśmiechnąłem się szczerze i ująłem twarz blondyna w ręce. - Kocham Cię, Niall. Tylko Ciebie.
        - Ja też Cię kocham, Li. - Odpowiedział i złożył na moich ustach delikatny, czuły pocałunek. Gdy rozchylił wargi, wsunąłem swój język do jego buzi, zachęcając go do wspólnej zabawy. Byłem szczęśliwy, nikt nie mógł dorównać temu Irlandczykowi.. Tylko on się dla mnie liczył. Kochałem w nim wszystko, a każdy jego najmniejszy gest doprowadzał mnie do szaleństwa. Nigdy nie reagowałem tak na nikogo.




                                                                    Zayn 
Mijały sekundy, minuty i nawet godziny a ja odchodziłem od zmysłów. Każda osoba z naszej piątki jest bliska memu sercu. Gdy któreś z tych osób dzieje się krzywda, na mnie pozostaje tego piętno. Moje serce pękło, tak samo jak Louisa. Od chwili powstania zespołu, nie chciałem by coś nas rozdzieliło. Zawsze mieliśmy być razem, choćby nie wiem co. A teraz jednego z nas praktycznie pokonała miłość. Czy to uczucie do drugiej osoby jest niebezpieczne? Jasne, że tak. Istnieje prawdopodobieństwo, że zbyt mocno się zatracisz i kiedy nadejdzie moment ostateczny poczujesz się bezsilny. Wtedy nie pozostaje Ci nic innego, tylko śmierć. Samobójstwa, począwszy od żyletki na nadgarstkach, aż do wbicia igły w żyłę wykonując złoty strzał. Mam pełno nałogów i wad. Palę papierosy i nawet jakbym bardzo chciał, nie umiem ich zostawić. Największym jednak pragnieniem mej duszy, jest Kinia. Dziewczyna z rodziny Stylesów, działa na mnie jak narkotyk. Potrzebny składnik powietrza jest w niej. Bez jej osoby umarłbym. Z tęsknoty i miłości oczywiście. Czasem zastanawiam się, co tak właściwie między nami jest. Potencjalnie, można powiedzieć, że miłość prawda? Ale jak kochać osobę, którę praktycznie się w ogóle nie zna? Może po prostu moje serce wie, że jesteśmy dla siebie stworzeni? Wiele pyta ń krąży po mej głowie tego wieczoru. Koszmary opanowały mój umysł, nie dając tym samym mi zasnąć. Przed oczyma mam Louisa, leżącego na zimnych kafelkach z świeżą krwią, sączącą się z ran wykonanych metalową przyjaciółką. Każdy z zespołu wyładowywał się w inny sposób. Ja, paląc papierosy i zatracając się w tym nałogu całkowicie, Liam śpiewał całymi dniami, aż w końcu pozbył się problemów, Niall obżerał się wszelkim jedzeniem, Harry płakał i oglądał zdjęcia rodzinne, a Louis ... Louis wprowadzał w życie bardzo ostre środki wyładowania. Żyletki były jego przyjaciółkami, kiedy tylko miał problem. Nie chciał rozmawiać z nami na temat kłopotów. Wolał przyłożyć zimny metal do dłoni i przesuwać go po aksamitnej skórze. Mówił do niej, a ona zostawiała odpowiedzi w postaci czerwonych kresek. Lecz pewnego razu przyłapał go Curly. Najmłodszy z naszej grupy podziałał na Lou jak lek na największe zło świata. Zbliżyli się do siebie bardziej niż powinni. Za nic nie przeszkadzała mi ich miłość. Wręcz czerpałem radość, z tego, że znaleźli bratnie dusze właśnie w sobie. Chociaż wiem, że drogę do szczęścia nie będzie dla nich prosta. Czeka ich jeszcze pełno przeszkód i zakrętów. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi, w których ujrzałem dobrze mi znaną postać. 
        - Cześć Zayn.. huh, mogę wejść ? – Zapytała cicho, jakby bojąc się mojej reakcji. Uśmiechnąłem się i wskazałem głową miejsce obok mnie. Przysiadła się, patrząc mi prosto w oczy. Wyczytać z nich mogłem miłość, pożądanie i radość. Kiedy się jej przypatrywałem, cała ma niepewność co do tego związku znikała. W nikim, nie potrafiłem odnaleźć  tego co potrzebowałem. Może i nawet nie chciałem próbować? Ona znalazła mnie sama i to urzekło mnie od samego początku. Nie starała się, nawet nie wiązała ze mną większych nadziei na przyszłość. A ja właśnie wybrałem ją.  Przymknąłem oczy, po czym uśmiechnąłem się delikatnie. Przyciągnąłem ją ku sobie i wpiłem się w jej wargi. Kiedy oderwałem się od niej na chwilkę wyszeptałem- 
        - Na czym skończyliśmy, wtedy ? – Nie dając jej dość do słowa ponownie złączyłem nasze usta w namiętny pocałunek. Oddawała każdą pieszczotę, co dla mnie było miłym odczuciem. W ekspresowym tempie odrzuciłem jej zwiewną sukienkę gdzieś w kąt pokoju. Dziewczyna nie pozostawała mi dłużna. Płynnymi, ale podniecającymi ruchami uporała się z moją koszulą, aby potem mogła naleźć się przy jej sukience. Po walce z wszelkimi guzikami i zamkami na ubraniach, mogliśmy się wpatrywać w swoje na pół nagie ciała. Nie miała figury modelki, choć i tak była drobna. Pchnęła mnie lekko na łóżko, na którym wylądowałem plecami. Usiadła na mnie okrakiem, lecz przedtem pozbyła się górnej części swojej bielizny. Byłem zdenerwowany, lecz nie zaistniałą sytuacją, tylko w każdym chwili ktoś mógł wpaść do pokoju. Tym bardziej zabiłby mnie Harry, gdy by to zobaczył. Mijały minuty, a my poddawaliśmy się coraz większym pieszczotom. Straciliśmy ostatnie części garderoby i wtedy nie było już odwrotu. Choć gdyby tak pomyśleć, nie chciałem go nawet. Naparłem na Nią ciałem, a po chwili usłyszałem ciche jęknięcie. Nie chciałem sprawiać jej bólu, lecz nie mogłem przerwać. Przytrzymywała moje plecy rękoma w tak silnym uścisku, że nie było nawet o tym mowy. Ustabilizowaliśmy oddechy i znaleźliśmy wspólny rytm. Miałem wszystko pod kontrolą, lecz zapomniałem o jednym – zabezpieczeniu. Zakochanie całkiem zamroczyło mi umysł i nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Brunetka wygięła się w pół na znak dostatecznej ilości dostarczonych odczuć. Opadłem na pościel obok niej i przyciągnąłem na swoją klatkę piersiową. Wtuliłem ją w mocno w siebie i wymruczałem – 
        - Kocham Cię cholernie mocno. Nic nigdy nas nie rozdzieli. Obiecuje – Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i musnęła moje usta. Przymknęła oczy dając mi napawać się najpiękniejszym widokiem na świecie- Nią.

                                                                    Niall
Cieszyłem się, że ten koszmar w końcu się skończy. Nie chcę dzielić się Liamem, za dużo dla mnie znaczy. Zawsze lubiłem Danielle, traktowałem ją jak dobrą przyjaciółkę. Czasami nawet jak siostrę. Było mi głupio, przez to jak się zachowałem.. Ale miłość była ważniejsza od wszystkiego. Zaślepiła mnie. Liczyłem się tylko ja i Liam, nic innego nie było ważne.
Nadeszła godzina spotkania z Dan, czekaliśmy na nią pod London Eye, bo tam umówiła się z brązowookim. Bałem się. Jeszcze nigdy nie czułem się tak podle.. No ale, co miałem zrobić? Trzymaliśmy się za ręce. Zobaczyliśmy uśmiechniętą dziewczynę mojego chłopaka, dziwnie to brzmi. Prychnąłem pod nosem i z dezaprobatą pokręciłem głową. Li ścisnął mocniej moją rękę, też się stresował. Z resztą czemu ja się dziwie? Mieli takie plany, miał się jej oświadczyć... A ja? Ja to wszystko zniszczyłem. Od tak, pstryknąłem palcem i już. Wszystko się skończyło. 
Brawo Horan, brawo. Możesz być z siebie dumny.
Dręczyły mnie okropne wyrzuty sumienia, ale gdzieś w głębi serca - cieszyłem się. Podeszła do nas, najpierw przytuliła mnie a potem wpiła się w usta chłopaka. Zabolało. Jednak on.. On przerwał pocałunek.
        - Liam, skarbie.. O co chodzi? - Spytała zdziwiona dziewczyna, odgarniając swoje bujne loki z twarzy.
        - Dan - Zaczął niepewnie - To dla mnie trudne, ale ja.. Ja muszę Ci coś powiedzieć. - Dziewczyna chciała się odezwać, lecz nie pozwolił jej. - Posłuchaj, czuję do Ciebie coś silnego, bardzo. Ale to uczucie powoli się wypala, teraz kocham kogoś innego i.. I wiem, że ta osoba jest dla mnie najważniejsza. 
        - Czy Ty ze mną zrywasz? - Spytała łamiącym się głosem. Nie mogłem znieść tego widoku. 
        - Liam, nie rób tego. - Jęknąłem rozpaczliwie i ze łzami w oczach uciekłem. 
        - Niall, czekaj! - Krzyknął za mną chłopak. - Niall, proszę Cię!
Nie zatrzymałem się. Biegłem dalej. Dobiegłem do parku, usiadłem na ławce i dałem ponieść się emocjom. Rozpłakałem się. Było mi głupio, że zostawiłem Liama w tak trudnej chwili, ale nie mogłem patrzeć na łzy mojej przyjaciółki - to było za wiele. Schowałem twarz w dłonie. Poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Obdarzyłem spojrzeniem daną postać i zobaczyłem Liama. 
        - Niall, skarbie nie płacz. Proszę Cię... Nie ma dla mnie nic gorszego, niż Twoje łzy. - Powiedział cicho i starł łzy z moich policzków. - Kocham Cię i nic tego nie zmieni, dla mnie też jest to trudne.. Ale nie potrafię inaczej. Nie potrafię bez Ciebie normalnie funkcjonować, zrozum to. - Mówił zacięcie chłopak, wpatrując się w moje oczy. Zatracałem się w jego czekoladowych tęczówkach, lecz po chwili spuściłem wzrok. Przytulił mnie mocno. 
        - Ale, ja mam wyrzuty sumienia. Nie chciałem niszczyć waszego związku. - Przyznałem podciągając nosem.
        - Ni, to nie Twoja wina, prędzej czy później to by się stało. Skoro zakochałem się w Tobie, to znaczy, że to nie była prawdziwa miłość, tak? Kocham Ciebie i nie chcę być z nikim innym. 
        - Przepraszam Cię Liam, tak bardzo namieszałem w Twoim życiu. - Szepnąłem i wybuchnąłem jeszcze większym płaczem.
        - Ciii, nie płacz, proszę Cię. Teraz jestem tylko Twój, już na zawsze. Wszystko się ułoży, zobaczysz. - Ujął moją twarz w dłonie, zmuszając mnie tym do patrzenia w swoje oczy. Posłał mi pocieszający uśmiech, który z trudem odwzajemniłem. Wpiłem się w jego pełne wargi. Smakował truskawkami, miętą i czymś jeszcze, czymś czego nie potrafiłem nazwać. To było jak narkotyk, chciałem więcej i więcej. Odwzajemniłem pocałunek. Gdy oderwaliśmy się od siebie, chłopak wstał i wysunął w moją stronę swoją dłoń. 
        - Chodź, idziemy na lody. - Stwierdził z rozbrajającym uśmiechem na twarzy, nie potrafiłem mu odmówić. Nawet nie chciałem. Wstałem, chwyciłem jego dłoń i splotłem nasze palce. 
        - Ooo,  jedzenie. - Powiedziałem i rozmarzyłem się. 
        - Chodź już i przestań, bo robię się zazdrosny. - Powiedział chłopak, po czym zrobił naburmuszoną minkę. Zaśmiałem się.
        - Nawet jedzenie Cię nie przebije, zazdrośniku.. Ale to nie zmienia faktu że nic dzisiaj nie jadłem! 

                                                                    Harry
Siedziałem za kierownicą samochodu, jechałem do domu. Byłem szczęśliwy, ponieważ obok mnie siedział on, chłopak, który zawładnął moim sercem. Chłopak, dla którego mógłbym zrobić wszystko, bez zastanowienia. Dziękowałem Bogu, za to że nie zabrał mi go i dał mi tak ważną lekcje. Stając o krok od rozstania z najważniejszą Ci osobą, całe życie przelatuje Ci przed oczyma. Wszystkie wspólne chwile wracają i uderzają ze zdwojoną siłą. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby stało mu się coś poważnego. Do tego z mojego powodu. Nie potrafię wyrazić słowami tego, jak czułem się obserwując go tak bezbronnego na łóżku szpitalnym. To najgorsze, co widziałem do tej pory. W jego towarzystwie czuje się cudownie, nic więcej nie jest mi potrzebne. Dojechaliśmy do domu,  zaparkowałem auto. Louis szybo z niego wysiadł i podbiegł pod moje drzwi, otwierając mi je. Wyciągną rękę w moją stronę z szarmanckim uśmiechem, na co zaśmiałem się wesoło i podałem mu ją, wysiadając z  auta. Po tym wszystkim, miałem na niego taką ochotę.. Weszliśmy do domu, zamknęliśmy drzwi. Niemal momentalnie wpiłem się w usta mojego ukochanego, przyciskając go plecami do ściany. Moje ręce powędrowały pod jego koszulkę, jego zaś na moje pośladki. Ścisną je lekko, na co mruknąłem w geście zadowolenia. Lou odsunął się od ściany i podniósł mnie, nie przerywając pocałunku. Owinąłem nogi wokół bioder chłopaka, a ręce zarzuciłem na jego szyję. Skierował się po schodach w kierunku naszego pokoju, już po chwili leżałem na łóżku, a na moich biodrach siedział Louis. Sprawnymi ruchami pozbawiłem go koszulki, nie pozostał mi dłużny. Zszedł pocałunkami na mój tors, zamknął usta na moim lewym sutku. Lizał go, ssał i przygryzał, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Wydawałem z siebie ciche, gardłowe jęki. Uśmiechał się, widać, że sprawiało mu to satysfakcję. Wplotłem ręce w jego włosy i odchyliłem głowę do tyłu, dając się ponieść fali przyjemności, którą dawał mi chłopak. Rękami szybko uporał się z moim rozporkiem i pozbył się moich szarych rurek. Ponownie odszukując moje rozchylone usta, wpił się w nie zachłannie, tłumiąc jęki, które z siebie wydawałem gdy zaczął masować moją męskość, przez materiał czarnych bokserek. Szybkim ruchem pozbył się ich i złapał mojego "przyjaciela" w rękę, ruszając nią szybko w górę i w dół. Przygryzłem wargę, by stłumić odgłosy, które z siebie wydawałem.
        - Przestań, chcę słyszeć czy Ci dobrze.. - Szepnął chłopak wprost do mojego ucha. Skinąłem głową i wykonałem jego prośbę. Zwolnił ruchy, drażniąc się ze mną.
        - Loui, pr.. proszę.. - Wysapałem z trudem.
        - Ale o co? - Spytał mnie, z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
        - Szy.. szybciej.. 
        - A co ja za to będę miał? - Spojrzał mi głęboko w oczy, widocznie bawiła go ta sytuacja.
        - Louis, zlituj się! - Krzyknąłem wypychając biodra ku górze. On, bez dłuższego przeciągania, przyspieszył ruchy. Jęczałem w jego usta i wiłem się pod nim z przyjemności. Doszedłem w jego rękę, krzycząc jego imię. Opadłem bezwładnie na pościel, oddychając ciężko. 
        - Mój słodki, kocham Cię. - Usłyszałem jego głos, przy moim uchu, uśmiechnąłem się delikatnie. Postanowiłem mu się odwdzięczyć. 
        - Też Cię kocham, bardzo. - Szepnąłem, po czym poprosiłem chłopaka o to, by się położył. Wykonał moją prośbę, bez zbędnych pytań. Uklęknąłem pomiędzy nogami swojego kochanka, po czym zacząłem obdarowywać jego podbrzusze pocałunkami, po chwili pozostawiłem na nim, jedną, dorodną, czerwoną malinkę. Jednym, zwinnym ruchem rozpiąłem rozporek od jego spodni i ściągnąłem je wraz z bokserkami. Bez namysłu wziąłem jego męskość do ust, sprawiając mu tym niemałą przyjemność. Jęczał, co było muzyką dla moich uszu. Nic nie uszczęśliwiało mnie bardziej, od jego szczęścia. Może to banalne, ale tak było. Nie trwało to długo, a doszedł z moim imieniem na ustach. Położyliśmy się obok siebie, Lou nakrył nas kołdrą i przytulił mnie do swojej piersi. 
        - Nigdy.. Nigdy nie przeżyłem nic cudowniejszego. Dziękuję Ci, LouLou. - Szepnąłem po chwili, patrząc w zielono-niebieskie oczy ukochanego. Chłopak w odpowiedzi przelotnie pocałował moje drżące wargi. Zamknąłem oczy, ponownie kładąc głowę na jego torsie i wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca. On, bawił się moimi lokami. Kochałem to uczucie. Przy Louisie czułem się bezpieczny. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Ten wieczór zaliczam do najbardziej udanych w całym moim życiu. Kocham tego chłopaka ponad wszystko i nic, ani nikt tego nie zmieni. 


___________________________________________________
No więc, po pierwsze dziękuję Kini za pomoc i oczywiście za część Zayna. ♥ 
Po drugie, takie tam +18 x2 z zaskoczenia :D hoho. nie wiem co tu napisać, więc pozostaje mi tylko podziękować za ponad 4000 wyświetleń, za komentarze i za to, że piszecie na gg. To budujące c: a rozdział dedykuję Martynie:D kocham Cię frajerkuu ♥
następny po 20 :D