wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 10 ♥

                                                                                  Liam

   Moje oczy rozszerzyły się do rozmiaru pięciozłotówek. Bezwładnie ciągnięty przez Blondyna, w bliżej nie określonym mi kierunku, próbowałem ułożyć sobie w sensowną całość to, co przed chwilą wypłynęło z ust niebieskookiego. Po paru sekundach zorientowałem się, że znajdujemy się w naszej wspólnej sypialni. Niall bez zastanowienia zakluczył drzwi, następnie wsuwając klucz do tylnej kieszeni swoich beżowych spodni, uśmiechnął się łobuzersko.  Po tej czynności zaczął zbliżać się do mnie, bacznie mi się przyglądając. Wyglądało to przekomicznie, jakby morderca przygotowywał się do ataku, by potem wyrządzić swojej ofierze niewyobrażalną krzywdę. Oczywiste jest, że tak jednak nie było. Wiedziałem, że gdy tylko mu na to pozwolę, gdy przezwyciężę strach i zlekceważę wszystkie argumenty na "nie", to on zafunduje mi raj na ziemi. Pomimo tego, że bardzo chciałem poczuć go bliżej, bardziej, intensywniej.. To jakiś głos we mnie powtarzał mi, bym wycofał się teraz, póki jeszcze jest to możliwe. Zanim dojdzie do czegoś więcej.
   Nagle poczułem na sobie silne ręce mojego kochanka, mocnym uściskiem objął mnie w pasie, następnie przyciągnął bliżej siebie i nie czekając na żadną reakcję z mojej strony, brutalnie wpił się w moje usta. Byłem zdezorientowany, zacząłem zastanawiać się gdzie jest Niall. Ale nie ten, którego widzę, czuję w chwili obecnej.. Tylko ten mój. Ten czuły, uroczy, wrażliwy i kochający Irlandczyk. Chwilę potem poczułem coś w dolnych partiach mego ciała.. Tym czymś były ręce Blondyna, które jakimś cudem znalazły się w moich spodniach. Zaczął masować moją męskość poprzez materiał szarych bokserek. Wydałem z siebie cichy pomruk, bo nie powiem, ale podobało mi się to, co robił.        
  Gdybym tylko zapomniał o strachu, gdybym poddał się tej chwili.. Wiem, że byłoby cudownie. Pomimo to, bałem się. Nie tego, że zrobi mi krzywdę, ja po prostu.. Po prostu jeszcze nigdy nie robiłem tego z chłopakiem i najzwyczajniej w świecie, nie byłem na to gotowy. Może nie był to najlepszy czas na moje przemyślenia, ale to nie moja wina, że ten nieznośny głos w mojej głowie, cały czas domagał się, bym zapoczątkował koniec tego wszystkiego, co właśnie się działo. Nagle, jakby czytając mi w myślach, Niall zaprzestał wszystkich pieszczot i usiadł na skraju łóżka. Wlepił wzrok w ziemię i nerwowo bawił się swoimi palcami. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Czyżby jego zdrowy rozsądek wrócił? Niepewnie usiadłem zaraz obok zamyślonego chłopaka.

        - Czy.. Zrobiłem coś nie tak? - Zapytałem w końcu, wpatrując się w niego.
        - Nie.. Ja po prostu.. Ty tego nie chcesz, prawda? - Uniósł głowę i spojrzał prosto w moje oczy. Ja natomiast niemal momentalnie utopiłem się w jego błękitnych tęczówkach. Z głośnym świstem wypuściłem powietrze, na co on tylko skinął głową. - Wiedziałem. - Skomentował krótko i spojrzał w sufit. 
        - Niall - Zacząłem, chwyciłem jego dłoń, kciukiem gładząc jej zewnętrzną część - To nie tak, że nie chcę.. Ja po prostu.. - Zaciąłem się na krótką chwilę i odetchnąłem ciężko - Ja po prostu jeszcze nigdy nie robiłem tego z chłopakiem i chyba nie jestem jeszcze gotowy, przepraszam.
Blondyn wyswobodził rękę z mojego uścisku, co spowodowało szybsze bicie mego serca. Bałem się, że zaraz wyjdzie i zostawi mnie samego. Bałem się, że to była zła decyzja. Jednak nic takiego nie nastąpiło, on objął mnie ramieniem, a ja w tempie natychmiastowym wtuliłem się w niego jeszcze bardziej, mrucząc przy tym zadziornie.
        - Nie, to ja przepraszam. Za bardzo się pospieszyłem.. - Powiedział w końcu i ucałował czubek mojej głowy. - No ale przy Tobie na prawdę trudno jest się opanować. - Szepnął i westchnął, co spowodowało cichy chichot z mojej strony.
        - Obiecuję, że powiem Ci, jak będę gotowy. - Oznajmiłem po chwili i przelotnie musnąłem jego miękkie wargi.
        - Kocham Cię - Szepnął - Najbardziej na świecie.
        - Też Cię kocham, mój słodki Irlandczyku. 
                                                                                 
                                                                                  Louis  
 
   Chwilę temu Zayn wyszedł z salonu, mówiąc, że spróbuję dodzwonić się do Kingi. Wraz z loczkiem przytaknęliśmy tylko i straciliśmy go z pola widzenia.  Harreh wstał z moich kolan i wyciągnął rękę w moją stronę, by pomóc mi wstać. Chwyciłem ją i już po chwili stałem koło mojego chłopaka z wielkim uśmiechem na twarzy.

      - Loueh, jestem głodny - Odezwał się chłopak, marszcząc zabawnie czoło. Nie potrafiłem powstrzymać się od cichego chichotu. 
       - Usiądź i znajdź dla nas jakiś ciekawy film, zaraz Ci coś przygotuję, maluchu. - Odpowiedziałem spokojnie. Prawą dłoń położyłem na karku młodszego, następnie przyciągnąłem go w swoją stronę i złożyłem w kąciku jego ust delikatny pocałunek. Odpowiedział mi jednym, ze swoich pięknych uśmiechem, a ja mogłem nacieszyć się widokiem uroczych dołeczków, zdąbiących jego policzki. Odwróciłem się do niego plecami i ruszyłem w stronę kuchni. Gdzieś w oddali usłyszałem jego głos.  
        - Jeszcze jedno, nigdy nie nazywaj mnie  maluchem. - Uśmiechnąłem się sam do siebie, puszczając tą uwagę mimo uszu. Wszedłem do przestronnej kuchni i westchnąłem cicho. Podszedłem do lodówki, następnie ją otwierając. Ku mojemu zdziwieniu, była pełna.  "Czy z Niall'em aby na pewno wszystko w porządku?" - przeszło mi przez myśl. Wzruszyłem ramionami i zacząłem wyciągać potrzebne produkty. Postanowiłem zrobić naleśniki, tak, Harry kochał naleśniki. Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie jego minę. Włączyłem magnetofon, ówcześnie wkładając do niej płytę Beatles'ów. Zacząłem wyrabiać ciasto na naleśniki, pod nosem podśpiewując cicho "all you need is love". Rozgżałem patelnię i po paręnastu minutach zacząłem wylewać na nią ciasto. Po dość niedługim czasie, na dużym tależu znajdowało się parę naleśników z truskawkami, w polewie czekoladowej. Wyłączyłem muzykę, wszystkie narzędzia, które były mi potrzebne, do zrobienia posiłku wsadziłem do zlewu. Chwyciłem do ręki talerz z naleśnikami, do drugiej wziąłem dwa małe talerzyki i sztućce. Uśmiechając się wkroczyłem do salonu. Zielonooki leżał na kanapie, z jakimś filmem w ręce, miał zamknięte oczy i oddychał spokojnie. Postawiłem wszystko na stole, następnie usiadłem na skraju kanapy, zaraz obok Harry'ego. Przejechałem kciukiem po jego bladym policzku i mimowolnie się uśmiechnąłem. Nachyliłem się nad nim, następnie delikatnie musnąłem jego czoło, z którego wcześniej odgarnąłem kilka niesfornych loków. 
- Wstawaj księżniczko. - Szepnąłem wprost do jego ucha, on tylko poruszył się niespokojnie i przekręcił na drugi bok, bełkocząc coś pod nosem. Zaśmiałem się cicho. - Ah tak, czyli nie masz zamiaru wspołpracować, maluchu? - Powiedziałem już trochę głośniej, następnie ułożyłem ręce na żebrach młodszego, tylko po to, by już po chwili oglądać jak zanosi się głośnym śmiechcem i wyrywa, błagając bym przestał go łaskotać. 
      - L-Loui.. Louis - sapał chłopak, nie mając już siły dłużej się śmiać - B-błagam Cię..
      - Ale o co mnie błagasz? - Spytałem, unosząc brwi ku górze, a usta wyginając w krzywym uśmiechu.
     - Loui do cho-olery! Przestań mnie łaskotać! - Błagał mnie, siląc się na poważny ton, patrzyłem na niego z politowaniem, co chwilę śmiejąc się z jego reakcji. Po chwili jednak, gdy spojrzałem w jego oczy, które wręcz krzyczały, zaprzestałem łaskotania.  Odetchnął z ulgą i opadł na łóżko, ponownie przymykając oczy i próbując ustabilizować  swój oddech.    Przejechałem paznokciami wzdłóż jego ręki, zaczynając od ramienia, a kończąc na wewnętrznej stronie nadgarstka. Mrukną niczym mały kociak i przeciągnął się, siadając. 
      - Jesteś okropny. - Burknął chłopak, zabawnie marszcząc nos. 
      - Też Cię kocham, szkrabie. - Uśmiechnąłem się delikatnie, następnie przyciągnąłem go do siebie i ucałowałem w czubek głowy. - Chyba byłeś głodny, co? - Spytałem, unosząc brwi ku górze. Chłopak dopiero teraz zorientował się, że na stole leżą naleśniki. Jego oczy rozszerzyły się i można było dojrzeć w nich iskierki szczęścia. To niemożliwe, jak bardzo taki drobny gest, może go uszczęśliwić. Niczym wygłodniałe zwierze rzucił się na smakołyki i zacząl się nimi zajadać. Ja również, wziąłem jednego naleśnika, po spróbowaniu, musiałem przyznać, że wyszły całkiem smaczne. 
                                                                               
                                                                                  ~ * ~

 
   Siedzieliśmy na łóżku, oglądając film wybrany przez Harry'ego. Nie lubiłem horror'ów, On jednak miał na ich temat inne zdanie. Nie chciało mi się z nim sprzeczać, więc niechętnie, ale od razu się zgodziłem. Chłopak miał ze mnie nie mały ubaw, widząc, jak co chwilę zakrywam oczy, krzyczę czy po prostu bez słowa wtulam się w jego klatkę piersiową. 

     - Nie idź tam! - Krzyknąłem. - No nie idź tam do cholery! Przecież on tam jest i Cię zaraz zła... No i Cię złapał. A mówiłem. - Przeżywałem film, którego fabuła, oprócz aktorów i wyglądu, czy sposobu zabijania, preferowanego przez morderce, niczym nie różniła się od innych horror'ów.  Harry śmiał się co chwilę, ja natomiast posyłałem mu mordercze spojrzenia. Gdy po jakimś czasie, moje męczarnie dobiegły końca, uradowany zaświeciłem światło. 
     - Nienawidze horrorów. - Stwierdziłem po chwili, a Harry przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem.
     - Wiem. - Odpowiedział krótko.

     - To dlaczego zawsze mnie nimi katujesz? - Spytałem z wyrzutem, krzyżując ręce na piersi. 
      - Bo jesteś strasznie słodki, jak tak to wszystko przeżywasz. - Odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, a ja poczułem jak na moje alabastrowe policzki wpływa nieprzyjemnie palący rumieniec. 
      - Nudzi mi się. - Stwierdziłem, zmieniając temat. Spojrzałem na spokojny wyraz twarzy mojego chłopaka. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, co umożliwiło mi bezkarne rozkoszowanie się jego zapachem. Westchnąłem cicho. 
       - Chodźmy do jakiegoś klubu, nie jest jeszcze tak późno. Może Liam i Niall by znami poszli? - Zaproponował, przeczesując dłonią moje kasztanowe włosy.
       - A co z Zaynem? 
       - Myślisz, że pójdzie, nie wiedząc co robi Kinga? - Spytał z sarkazmem wyczuwalnym w głosie. 
       - Racja. - Przyznałem. - Ale nie zaszkodzi sprobować, co? Może chociaż na chwilę, przestanie się tym zadręczać. 
       - Dobra, ale Ty z nim gadasz! - Powiedział szybko, dźgając mnie palcem w żebra. Poruszyłem się niespokojnie i zaśmiałem cicho. Skinąłem głową i wstałem z kanapy. Nachyliłem się nad Loczkiem, następnie kilka razy musnąłem jego usta. Chyba przestało go to bawić, bo wplótł palce w moje włosy i niemal momentalnie wtargnął swoim językiem do mojej buzi. Nasze języki walczyły o dominację, w dzikim tańcu namiętności. Usiadłem okrakiem na jego kolanach, a ręce zacisnąłem na jego plecach. Z każdę sekundą, pocałunek stawał się coraz bardzieł łapczywy i zachłanny. W moim podbrzuszu, zaczęło kumulowac się dziwne, ale i przyjemne ciepło. Co ten chłopak ze mną robił? Gdy zabrakło nam powietrza, odsunąłem się od niego, a swoje czoło, oparłem o jego. Z uśmiechcem na ustach wpatrywałem się w jego zielone tęczówki. Harry przejechał palcem po mojej klatce piersiowej, kończac aż na lini moich spodni. Przygryzł delikatnie swoją dolną wargę.
       - A może jednak odpuścimy ten klub i.. Pójdziemy do naszej sypialni.. i zamkniemy drzwi na klucz.. i dokończymy to, co tak brutalnie nam przerwano? - Mówił niskim, podniecającym głosem. 
     Zatkałem jego usta, kładąc na nich swój wskazujący palec i pokręciłem przecząco głową.
     - Nie tym razem, kochanie. Idziemy do klubu i nie ma wyproś. 
     - Ale Loueh.. - Jęknął błagalnie, ale ja znów zatkałem jego usta.     - Nie zapominaj, że to był Twój pomysł, napaleńcu. - Powiedziałem, a na moją twarz wpełzł chytry uśmiech. Chłopak spojrzał na mnie błagalnie, a ja po raz kolejny pokręciłem przecząco głową. Po raz ostatni musnąłem jego malinowe wargi, po czym wstałem z jego kolan i ruszyłem w stronę sypiali Mulata.


                                                                                  Zayn

   Siedziałem w swoim pokoju, a moje myśli wciąż krążyły wokół Kingi. Cały czas zastanawiałem się gdzie jest i co robi w tej chwili. Lecz rzeczą, która denerwowała mnie najbardziej, to niepewność z kim jest. Po chwili namyśleń postanowiłem do niej zadzwonić. Chwyciłem telefon i wybrałem numer zielonookiej.
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał.
Czwarty sygnał.
Piąty sygnał.

Szósty sygnał i nic. Głupia poczta głosowa.
   Odetchnąłem ciężko i postanowiłem spróbować po raz kolejny. Tym razem z pozytywnym skutkiem.
     - Halo? - Usłyszałem delikatny głos Kingi, po którym jednak łatwo było poznać, że coś wypiła. Pozostawiłem to jednak bez komentarza, ponieważ była z przyjaciółką 
i była pełnoletnia, tak? Tak. 
     - Kinga? Cześć.. Wiesz, ja chciałem się tylko upewnić, że wszystko w porządku.
     - Zayn, nie jestem małą dziewczynką. Wszystko dobrze, nie musisz się o mnie martwić, naprawdę. - Odparła dziewczyna.
     - No dobrze, więc miłej zabawy - przerwałem na chwilkę i odetchnąłem głęboko. - Kocham Cię, pamiętaj, dobrze?
     - Oczywiście, ja też Cię kocham, do zobaczenia, Zayn. - Powiedziała dziewczyna i nie zastanawiając się nad moją odpowiedzią, nacisnęła czerwoną słuchawkę. Odłożyłem telefon na szafkę nocną, a plecami położyłem się na swoim miękkim łóżku. Przymknąłem ciężkie powieku, delektując się ciszą panującą w mojej sypialni. Mój spokój nie trwał jednak długo, ponieważ już po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.
     - Kto tam? - Spytałem, nie siląc się nawet na to, by otworzyć oczy i zaszczycić niechcianego gościa spojrzeniem.
     - To ja - odezwał się bardzo dobrze znany mi głos. - Louis. - Dokończył, a ja poczułem jak materac zaraz obok mnie się ugina. Nie chętnie, bo nie chętnie, ale otworzyłem oczy i uniosłem się do pozycji siedzącej. Plecy oparłem o ściane, a rękoma objąłem podkulone pod klatkę piersiową kolana.
     - Co chcesz? - Spytałem, siląc się na przyjemny uśmiech.
     - Wiesz, ja i Harry wpadliśmy na pomysł, żeby pójść do jakiegoś klubu, czy coś.. - Zaczął brunet patrząc na mnie badawczo. - No i my chcieliśmy się Ciebie zapytać, czy nie chciał byś może z nami pójść, co?
   Szczerze mówiąc to impreza, była ostatnią rzeczą, na którą miałem ochotę w tej chwili.. Lecz po dłuższych przemyśleniach, stwierdziłem, że może to jednak dobra okazja by trochę się odstresować i chociaż na chwilę nie torturować się myślami o swojej ukochanej.
     - No wiesz, może to i dobry pomysł. - Przyznałem po chwili, patrząc w przeszywające tęczówki przyjaciela. - O której macie zamiar iść?
     - Naprawdę? To świetnie! - Powiedział uśmiechając się od ucha do ucha. - Wychodzimy za pół godziny.
     - Za ile? Za pół godziny? Czy Wy sobie ze mnie żartujecie?! - Krzyknąłem, machając  rękami. - Przecież ja się nie wyrobię, ludzie, myślcie czasami.. Przecież idealna fryzura nie ułoży się sama, tak?
     - Wyluzuj Romeo, masz już swoją Julię, więc nie musisz się tak przejmować tym, jak wyglądasz. - Odpowiedział, jak gdyby nigdy nic. Zmierzyłem go morderczym spojrzeniem, w odpowiedzi słysząc tylko melodyjny śmiech chłopaka. Wstał z mojego łóżka i ruszył ku wyjściu. Otwierając drewniane drzwi, odwórócił się na chwilkę i zadowlony z siebie, przypomniał mi:
     - Pamiętaj, trzydzieści minut i ani chwili dłużej. - Po czym wyszedł. Niczym małe dziecko, pokazałem język, zamkniętym już drzwiom. Po chwili jednak, uświadomiłem sobie, jak mało czasu mi pozostało, więc wziąłem się za siebie. Po ułożeniu fryzury i po innych zabiegach upiękrzających, podszedłem do wielkiej szafy, następnie wyjmując z niej beżowe rurki oraz czarną koszulkę z nadrukami.

                                                                                  ~ * ~ 

   W klubie, jak to w klubie, było ciemno, gorąco i śmierdziało alkoholem. Gdziekolwiek człowiek nie spojrzał, widać było obmacujące i śliniące się do siebie pary. Może i było to normalne, przynajmniej w takich miejscach, co nie zmienia faktu, że uważam to, po prostu
za obrzydliwe.Nigdy nie traktowałem miłości jak coś na pokaz i nie lubiłem, gdy ktoś tak robił. No ale w końcu, to nie była moja sprawa, tak? Oglądnąłem się wokół siebie, ponieważ jeszcze chwilkę temu, obok mnie znajdowali się chłopcy, jednak teraz, zostałem sam. Pośród tłumu wijących się ciał, na parkiecie dostrzegłem całą czwórkę przyjaciół, którzy jak widziałem, nie szczędzili sobie uczuć.
   Udałem się w stronę baru, usiadłem na wysokim, obitym czerwoną skórą krześle
i zamówiłem sobie drinka.  Po wypiciu kilku kolejek udałem się w stronę ubikacji. Już na wejściu usłyszałem, że z jednej z kabin dochodzą dość jednoznaczne dźwięki. Puściłem to mimo uszu, no bo czego ja się spodziewałem po takim miejscu? Wszedłem do kabiny, a już po chwili dźwięki ucichły. Usłyszałem, że ktoś w pośpiechu zakłada swoje ubrania, a następnie wychodzi. Ja również po krótkiej chwili wyszedłem, z zamiarem umycia rąk. Jednak to, co zobaczyłem po otwarciu ciemnozielonych drzwi kabiny, obróciło mój ułożony świat o 360 stopni. Miałem nadzieję, że po prostu za dużo wypiłem, że to nie prawda, że to tylko moja chora wyobraźnia. Jednak nie, to, co widziałem było najprawdziwszą, okropną prawdą. Wszystkie moje obawy, dotyczące Kingi sprawdziły się. Stałem z otwartą buzią a moje oczy zaszkliły się, ponieważ dane mi było oglądać moją Kingę, namiętnie całującą się z innym chłopakiem. Po chwili jednak, smutek zastąpiła niewyobrażalna złość.
     - Kinga!? To tak dzisiaj spędza się czas z przyjaciółką, tak?! - Krzyknąłem głośno, zaciskając dłonie w pięści. Szybkim krokiem zbliżyłem się, do zatraconych w pocałunku kochanków i silnym pchnięciem, odsunąłem nieznajomego od swojej dziewczyny. - Co Ty sobie do cholery wyobrażasz?! - Ciągnąłem dalej, a złość we mnie wzrastała z sekundy na sekunde. - Wiesz, jesteś zwykłą, pustą i nic nie wartą
suką, nie pokazuj mi się więcej na oczy... - Powiedziałem już spokojniejszym, jeśli tak można to było określić, głosem. - To koniec. - Rzuciłem obojętnie i skierowałem się w stronę wyjścia. Jednak na myśl o tym, coś we mnie pękło.. Nie potrafiłem tak po prostu odejść, więc wróciłem się i nie zwracając uwagi na zapłakaną, i szlochającą dziewczynę, ponownie odciągnąłem od niej pocieszającego ją chłopaka, następnie wymierzyłem mu cios prosto w twarz. Uśmiechnąłem się triumfalnie, ponieważ widok stróżki krwi, płynącej z jego nosa, przyprawił mnie o jakąś chorą dawkę satysfakcji. Kinga zaniosła się jeszcze większym płaczem i zeskoczyła blatu, na którym znajdowała się umywalka, przytuliła się do mnie, lecz ja, uważałem to za conajmniej śmieszne.
     - Zayn.. Zayn proszę! To nie tak! To nie tak, jak myślisz.. - Tłumaczyła się poprzez płacz. Prychnąłem pod nosem i  pokręciłem głową. Odsunąłem ją od siebie, po czym opuściłem pomieszczenie i zniknąłem w tłumie świetnie bawiących się ludzi. Chciałem zapomnieć, wyrzucić ją z pamięci, miałem dość i jedyne czego pragnąłem to upić się do nieprzytomności.


__________________________________________________
No więc jak obiecałam, dodałam w tym tygodniu. Przepraszam że musieliście czekać na ten rozdział tak długo i mam nadzieję że ktokolwiek to jeszcze czyta. Jeśli tak, to proszę by każda osoba, która to przeczyta, zostawiła jakikolwiek ślad. Chcę wiedzieć, czy jest sens to dalej ciągnąć, bo przecież piszę to dla was, tak? : ) Kocham Was i dziękuję za tyle wyświetleń! + Dziękuję za pomoc Kini <3




             


                                    

sobota, 26 maja 2012

Rozdział 9 ♥


                                                    Muzyka zalinkowana w imionach :)


Godzina szósta nad ranem. Nagie, nieokryte żadnym materiałem ciało kochanków otulił chłodny wiatr, który wtargnął do ich własnego azylu, przez otwarte okno.

                                                                            Louis
Niechętnie otworzyłem oczy, przyzwyczajając je do panujących warunków. Promienie porannego słońca wpadały do pomieszczenia i drażniły moje oczy. Zmrużyłem je lekko, przeniosłem punkt swojego zainteresowania na Loczka, leżącego na mojej piersi. Delikatne rysy, mleczna cera, gęsta paleta czarnych rzęs i wystarczająco umięśnione ciało. Był idealny.  Przejechałem ręką po jego zaróżowionym policzku, budząc go tym ze snu. Chłopak spojrzał w górę, wlepił we mnie swoje nieskazitelnie, zielone oczy i uśmiechnął się promiennie, uwydatniając przy tym swoje dołeczki, które dodawały mu uroku. Widząc tak piękny widok z samego rana, ja również wygiąłem usta w lekkim uśmiechu. Na powitanie nowego, lepszego dnia, wpiłem się w usta mojego ukochanego. On, bez zastanowienia odwzajemnił pocałunek, mrucząc przy tym zadziornie.
        - Obiecaj mi, że już każdy poranek będzie tak wyglądać. - Szepnął, prawie że niedosłyszalnie, a ja w odpowiedzi, przelotnie musnąłem jego wilgotne wargi. 
        - Obiecuję. - Odpowiedziałem z przekonaniem i uśmiechnąłem się do niego, cały czas natarczywie wpatrując się w te piękne oczy, z których można było wyczytać wszystkie uczucia. Teraz, widziałem w nich jedynie szczerą i piękną miłość. Ująłem twarz chłopaka w dłonie i przejechałem kciukiem, po jego lekko zarumienionym policzku. 
        - Jesteś piękny. - Szepnąłem, dokładnie ilustrując wzrokiem całe jego ciało. Począwszy od czubka głowy, aż do palców u stóp mojego ukochanego.
        - Przestań.. - Poprosił zawstydzony Curly, na co ja zachichotałem wesoło. Zielonooki wtulił się we mnie, a ja objąłem go bardziej stanowczo, by przylegał do mojego ciała. Zachłysnąłem się powietrzem, zmieszanym z charakterystycznym zapachem Loczka. Przez chwilę poczułem się jak w raju. Moim własnym. W raju, do którego mam wstęp tylko ja i Harry. Mój Harry.
        - Ty też jesteś piękny. - Odezwał się po chwili, co spowodowało szybsze bicie mego serca. Nie wyobrażam sobie życia bez tego wiecznie uśmiechniętego, pozytywnie nastawionego, zwariowanego i na pozór roztrzepanego chłopaka. Wypełniał pustkę w moim sercu, co do tej pory nie udało się nikomu. Każdy jego gest doprowadzał mnie do szaleństwa, moje zmysły wariowały. Najchętniej nie wypuszczałbym go ze swych ramion, a całe dnie spędzał na leżeniu z nim, wtulonym w moją pierś. Czułem się spełniony. 
                                                                                  * * *
Siedzieliśmy na kanapie, oglądając któryś już z kolei film. Ziewnąłem przeciągle, zakrywając usta dłonią, a Harry spojrzał na mnie badawczo. Posłałem mu blady uśmiech, który odwzajemnił i wrócił do bezsensownego wgapiania się w ekran telewizora. Po chwili usłyszeliśmy znaną melodię piosenki Christina Perri - A Thousand Years dochodzący z piętra. Oznaczało to, że ktoś dzwonił na mój telefon. Wstałem i biegiem ruszyłem do pokoju, w którym leżał. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. Rozmawiałem przez niego dobre dziesięć minut, gdy nagle usłyszałem czyjeś kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Byłem świadom tego, że to Harry, ponieważ tylko my na tą chwilę, byliśmy w domu. Liam był gdzieś z Niallem i zapewne odrabiali stracony czas, który marnowali, udając że nic do siebie nie czują. Zayn.. Zayn pewnie zabawiał się z kuzynką Loczka. Może to do niego nie podobne, ale jemu naprawdę zależy na Styles'ównie. Nigdy nie angażował się tak w.. Związek? Tak, to chyba można było nazwać związkiem, chociaż on jeszcze się do tego nie przyznał. 
        - Okej, wielkie dzięki! Będę za niedługo, ale teraz muszę kończyć! Do zobaczenia! - Pożegnałem się z osobą, z którą prowadziłem konwersację i rozłączyłem się, wciskając czerwoną słuchawkę. Telefon wsunąłem do kieszeni swoich ciasnych, miętowych rurek. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Usłyszałem ciche chrząknięcie zza swoich pleców, odwróciłem się i ujrzałem swojego ukochanego, opierającego się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
        - Z kim rozmawiałeś? - Spytał z wyrzutem, a w jego oczach można było ujrzeć żal, strach i niepewność.
        - Nie ważne. - Sprostowałem szybko i posłałem mu ciepły uśmiech, chciałem mu pokazać, że nie ma się czym martwić - bo nie miał. Chciałem sprawić mu niespodziankę, a skoro to niespodzianka.. To chyba oczywiste, że nie mogłem powiedzieć mu z kim, i dlaczego rozmawiałem tak długo, prawda? 
        - Zdradzasz mnie? - Spytał lekko łamiącym się głosem, a w tej chwili moje serce spadło na ziemie i potłukło się na miliard małych kawałeczków. Podszedłem do niego i spojrzałem mu głęboko w oczy.
        - Harry, jak możesz tak myśleć? - Spytałem spokojnie i ująłem jego twarz w dłonie. - Na prawdę, aż tak bardzo mi nie ufasz? Nigdy bym Cię nie zdradził. Słyszysz? Nigdy. - Powiedziałem przekonująco, po czym oparłem swoje czoło o jego, cały czas natrętnie wpatrując się w jego zakłopotane tęczówki. - Ja Cię kocham, Zazdrośniku. Nie masz się o co martwić. - Dodałem po chwili zastanowienia. Skinął tylko głową, a jego oczy chociaż troszkę rozpromieniały. Odsunąwszy swoją twarz, od twarzy młodszego miałem na niego idealny wręcz widok. Przyglądałem mu się chwilę, następnie muskając rozgrzanymi wargami jego czoło.

                                                                               Niall
W końcu było tak, jak chciałem. Ja i Liam. Nikt nie wchodził pomiędzy nas. Byliśmy tylko my. Byłem naprawdę szczęśliwy że miałem go przy sobie. Ale to wszystko było już taką monotonią. Wszystkie dni były takie same. Zaczęło brakować mi chłopaków i naszego wspólnego wygłupiania się. Kiedyś, byliśmy zgraną paczką przyjaciół, chociaż to za mało powiedziane - byliśmy jak bracia. A teraz, gdy wszyscy znaleźliśmy swoje drugie połówki, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Dawno nie spędzaliśmy czasu razem To dziwne, bo w końcu mieszkamy w jednym domu. Co prawda wielkim, ale co to ma do rzeczy? Każdy zamykał się w swoim pokoju i tak mijały nam dni. Od imprezy nie rozmawiałem z żadnym z chłopaków - prócz niego. Z chłopakiem, który jest dla mnie najważniejszy. Tęskniłem za życiem z przed paru tygodni, chociaż cieszyłem się obrotem spraw. Miałem Liama, miłość mojego życia. Harry i Louis też wydawali się być szczęśliwi, tak samo Zayn. Jak na razie mieliśmy wolne i brak zaplanowanych koncertów, a szkoda.. Może to znów by nas do siebie zbliżyło. Z zamyśleń wyrwał mnie ciepły głos brązowookiego.
        - Cześć Pączuszku. - Powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. -Mogę wejść? - Spytał niepewnie. Zdziwiło mnie to, przecież teraz jest to nasz wspólny pokój. Skinąłem głową, a on bez zastanowienia podszedł do mojego łóżka, stawiając pewne kroki. Drewniane panele, po których stąpał chłopak, wydawały z siebie irytujący dźwięk skrzypienia. Usiadł blisko mnie tak, że stykaliśmy się udami. Spojrzałem w jego piękne oczy, po czym runąłem na łóżko. Położył się obok mnie i odnalazł moją rękę, następnie splatając razem nasze palce. Bawił się nimi, co powodowało uśmiech na mojej twarzy. Obróciliśmy twarze tak, że   mogliśmy patrzeć sobie w oczy. Panowała pomiędzy nami cisza, ale nie była ona niezręczna czy stresująca. Napawałem się tą chwilą, która ciągnęła się w nieskończoność. Czułem się tak wspaniale, mając przed sobą Liama. 
        - Tęsknie za chłopakami, wiesz? - Odezwałem się w końcu, przenosząc wzrok z mojego ukochanego, na sufit. Usłyszałem tylko ciche westchnienie z jego strony. 
        - Wiem, też za nimi tęsknie. - Odpowiedział po chwili i usiadł na łóżku, wyraźnie nad czymś myśląc. Wpatrywałem się w jego plecy, czekając na jakąkolwiek reakcje, podpowiedź, jakiś znak z jego strony. W ślamazarnym tempie obrócił się w moją stronę i odszukał moje spojrzenie, ja niemal momentalnie zatopiłem się w jego czekoladowych tęczówkach. Nie wiem dlaczego on tak na mnie działał, ale nie potrafiłem tego powstrzymać. Nie umiałem skupić się, gdy był przy mnie.. A gdy mnie dotykał, odpływałem do innego świata. Ocknąłem się, gdy Liam zaczął machać ręką przed moją twarzą, z wyraźnie rozbawioną miną.
        - Co? 
        - Mówię do Ciebie od paru minut, a Ty nic. - Zaśmiał się wesoło chłopak i zmierzwił moje włosy.         - Nad czym się tak zamyśliłeś, co? - Uniósł brwi ku górze, dokładnie ilustrując mnie wzrokiem. Ponownie położył się obok mnie, tym razem bliżej. Ułożył głowę na mojej klatce piersiowej, a ja objąłem go niemal natychmiastowo.
        - O niczym takim. - Powiedziałem, przeczesując jego lekko kręcone włosy. Tak na marginesie, wolałem go w takich włosach, naturalnych. Nie za bardzo lubiłem gdy je prostował ale to i tak nie miało znaczenia. Zawsze będzie mi się podobał. 
        - NIALL! - Krzyknął wprost do mojego ucha, a ja ze strachu wzdrygnąłem się lekko.
        - Co? 
        - Znowu do Ciebie mówię, Ty mnie w ogóle nie słuchasz! - Krzyknął z oburzeniem i z powrotem usiadł, krzyżując ręce na piersi. Wysunął dolną wargę do przodu. Wyglądał teraz niczym małe dziecko. Niechętnie podniosłem się do pozycji siedzącej i przysunąłem się bliżej chłopaka, siadając za nim w rozkroku i przyciągając go bliżej siebie. Zacząłem obsypywać jego kark powolnymi, czułymi pocałunkami. 
        - Li.. - Szepnąłem, po czym przejechałem językiem za uchem chłopaka. - Chyba nie będziesz się na mnie gniewał, co? - Wróciłem do całowania karku Liama. - Proszę Cię, Li.. - Mruknąłem, a moje ręce powędrowały pod koszulkę chłopaka. Drapałem i głaskałem na przemian plecy brązowookiego. 
        - Nienawidzę Cię.. - Wysyczał przez zęby i stęknął cicho, czując jak przygryzam delikatną skórę na jego karku. Wstał, obrócił się i bez zastanowienia usiadł okrakiem na moich kolanach. Spojrzał w moje oczy, a ja przejechałem ręką po jego policzku. Już po chwili, nasze języki biły się o dominację w namiętnym tańcu. Nawzajem przygryzaliśmy swoje wargi i droczyliśmy się ze sobą.
        - Tak, ja też Cię kocham. - Szepnąłem w usta chłopaka, gdy zaprzestaliśmy pieszczot by zaczerpnąć powietrza.

                                                                                   Zayn
  ( Od razu mówię, że strasznie przepraszam was za tą część, ale pisałam ją w jakimś durnym programie, nie ma polskich znaków, znaczy są, ale nie wszędzie bo wszystkiego nie wyłapałam żeby poprawić. Do tego może być jakieś przesunięcie w tekście. )

Wracałem własnie  do domu, opustoszałą, starą uliczką Londynu. Wiatr delikatnie owiewal moja twarz, co bardzo działało mi na nerwy.  
Szedłem sam, ponieważ  Kinga spotkała się ze swoją dawną przyjaciółką. Nie wiem skąd ją znała, w końcu jak sama mówiła, nigdy nie mieszkała w Londynie, była w nim zaledwie parę razy. Trochę mnie to zdziwiło, ale zgodziłem sie, no bo w końcu ona nie jest moją własnością i nie miałem prawa jej zabraniać. Nie miałem nawet powodu, by to robić. 
No bo co mogłoby sie stać? Ufam jej. Byłem paręnaście metrów od domu, gdy zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni moich spodni, spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem numer Harry'ego. Przejechałem palcem po dotykowym ekranie, odbierając. Przyłożyłem telefon do ucha.- Halo?
        - Zayn?
        - Po co pytasz, skoro wiesz z kim rozmawiasz?
        - A skąd ja mam wiedzieć, czy Cię ktoś nie porwał, jego wspólnik nie zabrał Ci telefonu, a tamten Cię teraz nie gwałci, co!? Martwie sie! - Prawie ze wykrzyczał chłopak, a ja wybuchnąłem głośnym smiechem.- Tak Harry, to ja i na szczęście nikt mnie nie gwałci. - Powiedziałem nadal sie smiejąc.
        - Louis gdzieś poszedł, Liam i Niall zajmują się sobą a ja.. Ja sie cholernie nudze. Kiedy bedziesz w domu?
        - Czekaj, wróc! Nie wiesz gdzie jest Louis? - Spytalem z niemalym zdziwieniem, a chlopak tylko westchnal.
        - Wyszedl gdzies i nie wiem kiedy wróci, nic mi nie powiedział.. - Wyszeptał do sluchawki.
        - Nic sie nie bój, Twój Zaynuś zaraz bedzie! - Powiedziałem i chciałem sie rozłączyć, gdy usłyszałem w słuchawce głosne:
        - Ej! Zaaaaaaaynnnn!
        - Czego?
        - Nie takim tonem, co? Ranisz moje uczucia! - Krzyknął, co spowodowało mój śmiech.
        - Dobrze już, Królewiczu Ty mój. Znaczy Louisa, ale w zaistniałej sytuacji mój.
        - Pójdziesz do sklepu? 
        - Nie ma mowy, jestem pare minut od domu, nie chce mi sie.
        - Zayn, no proooooosze! - Mówił błagalnym głosem chłopak. - Prosze, prosze, proszee!
        - Ughhh, no dobra, co chcesz?
        - Nie wiem, cos dobrego. Zaskocz mnie!
        - Trutkę na szczury. - Prychnąłem.
        - Tez Cie kocham! - Powiedział wesoły, nastepnie usłyczałem "pip, pip, pip", co oznaczalo ze chłopak zakończył 
połączenie. Odsunąłem telefon od ucha i spojrzałem na niego. Mimowolnie uśmiechnąłem się, następnie chowając go do kieszeni. Z każdym chłopakiem z zespołu byłem blisko, ale to jednak Harreh był moim najlepszym przyjacielem. Był dla mnie niczym brat, byłem gotowy zrobić dla niego wszystko. Kocham go bardzo mocno. Oczywiście nie jest to taka miłość, jak ta pomiędzy mną czy Kingą albo pomiędzy nim a Louisem. To miłość przyjacielska, a nawet braterska. Tak, to bardziej trafne. Westchnąłem ciężko mijając nasz dom, ponieważ sklep, do którego się wybierałem był parę ulic za nim. Prychnąłem cicho. Jakby sam nie mógł ruszyć tego swojego tyłeczka i pójść do sklepu. Doszedłem do wyznaczonego miejsca, którym był mały sklep samoobsługowy. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, przywitałem się z młodą, znaną mi dziewczyną, która tam pracowała. Gdyby nie to, że kocham Kinie, byłaby ona w moim typie. Ale jednak, nikt nie dorówna mojej ukochanej. Jest jedyna w swoim rodzaju. Jest idealna.
Jess była niską, czarnowłosą, drobną dziewczyną. Miała wielkie, niebieskie oczy, otoczone gęstym wachlarzem, ciemnych, długich rzęs. Wziąłem czerwony koszyk na zakupy i ruszyłem w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posmakować Loczkowi.
Po chwili zastanowienia wziąłem opakowanie lodów bakaliowych, karmelową czekoladę, parę paczek chipsów i sok pomarańczowy. Podszedłem do kasy i zapłaciłem za dane produkty. Chwilę rozmawiałem z Jessic'ą. Po paru minutach, gdy kolejka za moimi plecami stawała się coraz większa, pożegnałem się z dziewczynę i ruszyłem do domu. Po niedługim czasie byłem na miejscu. Zdjąłem buty, wszedłem do kuchni i wziąłem z niej dwie, małe łyżeczki, następnie kierując się do pokoju Hazzy. Wszedłem do środka i ujrzałem Harry'ego w samych bokserkach, stojącego przy otwartym oknie. Po chwili zobaczyłem dym, który wypuścił z ust.
        - Ty palisz? - Spytałem z lekkim niedowierzaniem.
        - Nie to tylko.. - Próbował się wytłumaczyć, a ja pokręciłem głową.
        - Harry, nie pal.
        - Odezwał się. - Prychnął cicho i zgasił papierosa, wyrzucając peta za okno.
        - Masz cos dobrego? - Spytał, jak gdyby nigdy nic i podszedł do mnie, biorąc reklamówkę z moich rąk. Wyciągnął wszystko na łóżko.
        - Zaynuś! Jak ja Cię kocham! - Krzyknął i rzucił mi sie na szyje. Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem. Podałem mu jedną łyżeczkę, następnie usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy zajadać się lodami. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle usłyszeliśmy głośne i paniczne:
        - PAJĄK! - Po czym do pokoju, w którym sie znajdowalismy wpadł przerażony Niall i rzucił się na łózko, wtulając w poduszki. - O jedzenie! - Uśmiechnął sie szeroko i otworzył opakowanie chipsów, zaczął się nimi zajadać. Zaczęliśmy się głośno śmiać.
 Po paru minutach, ujrzeliśmy w drzwiach zdyszanego Liama.  - Niall! Tu jesteś. Zabiłem tego drania!         - Powiedzial, dumnie wypinajac piers.
Horan wstał z łóżka i rzucił  się na 
brązowookiego, przytulajac go.
        - Mój Ty bohaterze! Co ja bym bez Ciebie zrobił?!


                                                                               Harry
Liam pocałował Niall'a w policzek i zaśmiał się wesoło. Usiedli na łóżku, zaraz obok mnie i Mulata. Blondyn wyrwał łyżeczkę Zayn'owi i z wielkim smakiem, zaczął zajadać się lodami. Ciemnowłosy spiorunował go spojrzeniem.
        - Ej! - Krzyknął oburzony chłopak, a Irlandczyk uśmiechnął się szeroko. 
        - Głupek. - Prychnął Zayn, lecz po chwili tego pożałował, ponieważ poczuł uderzenie w tył głowy.         - A to za co?! - Krzyknął, tym razem rzucając zabójcze spojrzenie Daddy'emu. 
        - Nikt nie będzie nazywać mojego słodkiego Irlandczyka głupkiem. - Powiedział z z wielkim oburzeniem Li, następnie mocno przytulając zadowolonego blondyna. - Zrozumiano? - Spytał Payne, mierząc wzrokiem Mulata. Ten westchną tylko, co Liam uznał za potwierdzenie jego pytania. Uśmiechnął się triumfalnie, po czym zabrał łyżeczkę Niall'owi, ten chciał coś powiedzieć, jednak brązowooki zaczął go karmić. Blodnynowi najwyraźniej to odpowiadało. Przyglądałem się temu z niemałym rozbawieniem. Chociaż na chwilę nie męczyło mnie to, co robi Lou. 
Szlak. I znowu o tym myślę. Brawo Styles, gratulację. Dał byś sobie spokój. Louis jest dorosły, ma prawo wyjść z domu bez opieki. Nie panikuj. 
Tłumaczyłem sam sobie, jednak myśli o nim cały czas wracały. To było trudne, tak po prostu nie martwić się. Nie myśleć co teraz robi. A co jeśli.. jeśli mnie zdradza? Co jeśli właśnie zabawia się z kimś innym i nawet o mnie nie myśli? Nie, to niemożliwe. Louis mnie kocha, nie zrobiłby tego. A co, jeśli jednak by to zrobił? Przecież nie wiem, czy mówi prawdę. Ale znowu po co miałby mnie kłamać? To wszystko jest takie skomplikowane. Zachowuję się jak typowa nastolatka. Nie ma go od paru godzin, mówił że mam się nie martwić. A ja co? Ja panikuję jak jakaś dziewczyna. Nagle usłyszeliśmy hałas na dole, a już po chwili do pokoju wparował uśmiechnięty od ucha do ucha Loui. Było mi trochę przykro, że nie wiedziałem gdzie był. Czułem się oszukany i bałem się. Tak, bałem się. Nie wiem czego, ale czułem jakiś niepokój. Coś mnie dręczyło. Obdarzyłem go smutnym spojrzeniem, ale nie odezwałem się słowem. Trójka naszych przyjaciół przyglądała się nam w ciszy, chyba nie do końca wiedząc, jak mają się zachować.
        - Mogę Cię na chwilkę prosić? - Spytał, kierując te słowa do mnie. Po krótkim zastanowieniu skinąłem głową i wstałem, ruszając za nim powolnym krokiem. Zeszliśmy po schodach na dół. Louis zatrzymał się, po czym wysunął ręce w moim kierunku.
        - Chodź tu do mnie, moja Ty marcheweczko! - Odezwał się, a ja niemal momentalnie wtuliłem się w niego, zaciągając się jego specyficznym zapachem. Tak bardzo za tym tęskniłem. Chociaż widziałem go zaledwie parę godzin temu, tęskniłem tak, jakby nie było go parę lat. To dziwne, prawda?
        - Gdzie byłeś? - Spytałem w końcu, odsuwając się od niego tak,  bym mógł patrzeć w jego oczy. Kochałem je. Tak, bardzo je kochałem.
        - To nie jest ważne, chodź na chwilkę. - Powiedział, składając pocałunek na moich wargach. Ten gest w jakiś sposób mnie uspokoił, chociaż nie wiedziałem co myśleć o tym, że nie chcę powiedzieć mi gdzie był. Niepewnie udałem się z nim w stronę salonu, moje oczy, aż zaświeciły się, gdy zobaczyłem koszyk, wyłożony niebieskim kocykiem, a w nim małego, rudego kotka, z kokardką w takim samym kolorze.
        - Niespodzianka! - Powiedział szczęśliwy Lou, gdy zobaczył moją reakcję. Przytuliłem go z całych sił, a po chwili złożyłem na jego ustach czuły pocałunek, który oddał z entuzjazmem.
        - Dziękuję Ci, Boo Bear! - Krzyknąłem uradowany, następnie podchodząc do zwierzęcia. Wziąłem go na ręce, przytulając do swojej piersi. Był taki uroczy. W tej chwili zacząłem zastanawiać się nad tym, jak mogłem nie ufać chłopakowi. Przecież go kocham. A nie ma związku bez zaufania. Ja posądzałem go o zdradę, nie dosłownie - ale jednak. A on? On myślał wtedy o mnie, wiedział że kocham koty, że zawsze chciałem mieć kociaka. Jednego już mam, najcudowniejszego i niezastąpionego. Ponownie podszedłem do mojego ukochanego, tym razem z rudą kuleczką na rękach. 
        - Przepraszam że zostawiłem Cię na tak długo. 
        - To nic, kocham Cię Louis. - Szepnąłem w jego lekko rozchylone wargi, po czym nie czekając na żadną odpowiedź z jego strony, wpiłem się w jego wargi. Na chwilkę przerywając pieszczotę, położyłem kotka na kanapie, a on w prawie natychmiastowym tempie, zasnął. Z łobuzerskim uśmiechem, ponownie podszedłem do niebieskookiego i nie czekając na nic, znów zasmakowałem jego ciepłych warg. Chętnie oddawał każdy mój pocałunek, pogłębiając go przy tym. Nasze języki toczyły ze sobą zaciętą walkę o dominację. Przylgnąłem do chłopaka całym swoim ciałem, przygniatając go tym do ściany. Wsunąłem kolano pomiędzy nogi starszego, drażniąc przy tym jego kroczę. Wydał z  siebie cichy pomruk, co dla mnie było pozwoleniem na dalsze działania. W błyskawicznym tempie pozbyłem się białej koszulki mojego chłopaka. Rzuciłem nią gdzieś, nie wiem gdzie. Szczerze? Nie do końca mnie to teraz interesowało. Pocałunki z ust, przeniosłem na szyję. Następnie zacząłem wyznaczać sobie trasę językiem, w dół ciała brązowowłosego. Chwilę ssałem i lizałem na przemian jego sutki, a po dźwiękach które z siebie wydawał, mogłem wywnioskować że mu się to podoba. Gdy do mojej głowy wracały wspomnienia minionej nocy, znów miałem na niego wielką ochotę. Nie zastanawiając się dłużej, zacząłem rozpinać jego rozporek. Na nasze nieszczęście, do salonu wparowali nasi przyjaciele. 
        - Harreh, nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? Tak długo nie wraca... - Mówił z przejęciem Zayn, lecz przerwał widząc w jakiej pozycji się znajdujemy. Jego policzki nabrały koloru dojrzałych pomidorów. Wraz z Louisem nie mogliśmy opanować śmiechu. Mój ukochany zsunął się po ścianie, do pozycji siedzącej, ja natomiast usiadłem na jego kolana, cały czas głośno się śmiejąc.
        - Błagam! - Zaczął nadal zszokowany Mulat. - Następnym razem albo róbcie to u siebie w pokoju, albo chociaż ostrzegajcie. 
        - Tak Zayn, geniuszu. Codziennie będę do Ciebie przychodził i mówił Ci "Hej, chcę zrobić loda Lou, nie wchodź do salonu, czy innego wybranego przez nas pomieszczenia", tak? - Spytałem z wyczuwalną ironią w głosie.
        - Fajnie by było. - Prychnął i skierował się w stronę kanapy, usiadł na niej i zaczął głaskać kota.         - Zaraz! Co tu robi kot?! - Krzyknął nagle i odskoczył od niego jak oparzony. Nasza czwórka wybuchnęła śmiechem, nie wiem który już raz dzisiejszego dnia.
        - Wydaje mi się że śpi. - Skomentował Louis. Co znów spowodowało cichy śmiech z naszej strony. 
        - Li, też bym tak chciał. - Odezwał się Niall.
        - Chciał byś spać? - Spytał, nie do końca rozumiejąc blondyna. Albo po prostu się z nim drażniąc.
        - Nie głuptasie, chciałbym tak jak Harry i Louis. - Szepnął mu wprost do ucha, jednak było to powiedziane na tyle głośno, że mogliśmy to usłyszeć. Liam natychmiast zrobił się cały czerwony, a Niall bez zastanowienia, złapał go za rękę i wyprowadził z salonu.
        - Boże, z kim ja mieszkam? - Spytał, jakby sam siebie Zayn. Ja podszedłem na czworaka po koszulkę Louisa, on w tym czasie, zapiął swój rozporek. Wróciłem, znów siadając na jego kolana i czekając aż założy koszulkę. Musnąłem delikatnie jego policzek, a on nagrodził mnie tym swoim pięknym, czarującym uśmiechem. 
_______________________________________________________________
Witajcie Kochani. <3 W końcu jestem. Nie będę ukrywała tego, że ten rozdział w ogóle mi nie wyszedł, mało tego - jest beznadziejny. Dodatkowo, jak już pisałam przepraszam za część Zayna. Trudno, musiałam w końcu coś dodać. Chciałam wam strasznie podziękować za 8 tysięcy wejść na bloga, może dla innych nie jest to dużo, ale dla mnie.. Wow. Pomimo tego, że od ostatniego powiadomienia nie dodałam żadnego rozdziału, no a przybyło 1000 wejść. Jestem wam strasznie wdzięczna :). Bardzo dziękuję Kini za pomoc przy poprawianiu rozdziału no i przy dobieraniu piosenek, wiem że czasem jestem wybredna. Hahah. :D Nie daje bariery komentarzy, ponieważ nie chcę rzucać słów na wiatr i znów nie wywiązywać się z obietnicy. Rozdział napiszę wtedy, kiedy napiszę i tyle, aczkolwiek musi być co najmniej 15 komentarzy, żebym go w ogóle dodała. Chyba dacie radę, co? <3 No to do następnego! :)