Muzyka zalinkowana w imionach :)
Godzina szósta nad ranem. Nagie, nieokryte żadnym materiałem ciało kochanków otulił chłodny wiatr, który wtargnął do ich własnego azylu, przez otwarte okno.
Niechętnie otworzyłem oczy, przyzwyczajając je do panujących warunków. Promienie porannego słońca wpadały do pomieszczenia i drażniły moje oczy. Zmrużyłem je lekko, przeniosłem punkt swojego zainteresowania na Loczka, leżącego na mojej piersi. Delikatne rysy, mleczna cera, gęsta paleta czarnych rzęs i wystarczająco umięśnione ciało. Był idealny. Przejechałem ręką po jego zaróżowionym policzku, budząc go tym ze snu. Chłopak spojrzał w górę, wlepił we mnie swoje nieskazitelnie, zielone oczy i uśmiechnął się promiennie, uwydatniając przy tym swoje dołeczki, które dodawały mu uroku. Widząc tak piękny widok z samego rana, ja również wygiąłem usta w lekkim uśmiechu. Na powitanie nowego, lepszego dnia, wpiłem się w usta mojego ukochanego. On, bez zastanowienia odwzajemnił pocałunek, mrucząc przy tym zadziornie.
- Obiecaj mi, że już każdy poranek będzie tak wyglądać. - Szepnął, prawie że niedosłyszalnie, a ja w odpowiedzi, przelotnie musnąłem jego wilgotne wargi.
- Obiecuję. - Odpowiedziałem z przekonaniem i uśmiechnąłem się do niego, cały czas natarczywie wpatrując się w te piękne oczy, z których można było wyczytać wszystkie uczucia. Teraz, widziałem w nich jedynie szczerą i piękną miłość. Ująłem twarz chłopaka w dłonie i przejechałem kciukiem, po jego lekko zarumienionym policzku.
- Jesteś piękny. - Szepnąłem, dokładnie ilustrując wzrokiem całe jego ciało. Począwszy od czubka głowy, aż do palców u stóp mojego ukochanego.
- Przestań.. - Poprosił zawstydzony Curly, na co ja zachichotałem wesoło. Zielonooki wtulił się we mnie, a ja objąłem go bardziej stanowczo, by przylegał do mojego ciała. Zachłysnąłem się powietrzem, zmieszanym z charakterystycznym zapachem Loczka. Przez chwilę poczułem się jak w raju. Moim własnym. W raju, do którego mam wstęp tylko ja i Harry. Mój Harry.
- Ty też jesteś piękny. - Odezwał się po chwili, co spowodowało szybsze bicie mego serca. Nie wyobrażam sobie życia bez tego wiecznie uśmiechniętego, pozytywnie nastawionego, zwariowanego i na pozór roztrzepanego chłopaka. Wypełniał pustkę w moim sercu, co do tej pory nie udało się nikomu. Każdy jego gest doprowadzał mnie do szaleństwa, moje zmysły wariowały. Najchętniej nie wypuszczałbym go ze swych ramion, a całe dnie spędzał na leżeniu z nim, wtulonym w moją pierś. Czułem się spełniony.
* * *
Siedzieliśmy na kanapie, oglądając któryś już z kolei film. Ziewnąłem przeciągle, zakrywając usta dłonią, a Harry spojrzał na mnie badawczo. Posłałem mu blady uśmiech, który odwzajemnił i wrócił do bezsensownego wgapiania się w ekran telewizora. Po chwili usłyszeliśmy znaną melodię piosenki Christina Perri - A Thousand Years dochodzący z piętra. Oznaczało to, że ktoś dzwonił na mój telefon. Wstałem i biegiem ruszyłem do pokoju, w którym leżał. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. Rozmawiałem przez niego dobre dziesięć minut, gdy nagle usłyszałem czyjeś kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Byłem świadom tego, że to Harry, ponieważ tylko my na tą chwilę, byliśmy w domu. Liam był gdzieś z Niallem i zapewne odrabiali stracony czas, który marnowali, udając że nic do siebie nie czują. Zayn.. Zayn pewnie zabawiał się z kuzynką Loczka. Może to do niego nie podobne, ale jemu naprawdę zależy na Styles'ównie. Nigdy nie angażował się tak w.. Związek? Tak, to chyba można było nazwać związkiem, chociaż on jeszcze się do tego nie przyznał.
- Okej, wielkie dzięki! Będę za niedługo, ale teraz muszę kończyć! Do zobaczenia! - Pożegnałem się z osobą, z którą prowadziłem konwersację i rozłączyłem się, wciskając czerwoną słuchawkę. Telefon wsunąłem do kieszeni swoich ciasnych, miętowych rurek. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Usłyszałem ciche chrząknięcie zza swoich pleców, odwróciłem się i ujrzałem swojego ukochanego, opierającego się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
- Z kim rozmawiałeś? - Spytał z wyrzutem, a w jego oczach można było ujrzeć żal, strach i niepewność.
- Nie ważne. - Sprostowałem szybko i posłałem mu ciepły uśmiech, chciałem mu pokazać, że nie ma się czym martwić - bo nie miał. Chciałem sprawić mu niespodziankę, a skoro to niespodzianka.. To chyba oczywiste, że nie mogłem powiedzieć mu z kim, i dlaczego rozmawiałem tak długo, prawda?
- Zdradzasz mnie? - Spytał lekko łamiącym się głosem, a w tej chwili moje serce spadło na ziemie i potłukło się na miliard małych kawałeczków. Podszedłem do niego i spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Harry, jak możesz tak myśleć? - Spytałem spokojnie i ująłem jego twarz w dłonie. - Na prawdę, aż tak bardzo mi nie ufasz? Nigdy bym Cię nie zdradził. Słyszysz? Nigdy. - Powiedziałem przekonująco, po czym oparłem swoje czoło o jego, cały czas natrętnie wpatrując się w jego zakłopotane tęczówki. - Ja Cię kocham, Zazdrośniku. Nie masz się o co martwić. - Dodałem po chwili zastanowienia. Skinął tylko głową, a jego oczy chociaż troszkę rozpromieniały. Odsunąwszy swoją twarz, od twarzy młodszego miałem na niego idealny wręcz widok. Przyglądałem mu się chwilę, następnie muskając rozgrzanymi wargami jego czoło.
W końcu było tak, jak chciałem. Ja i Liam. Nikt nie wchodził pomiędzy nas. Byliśmy tylko my. Byłem naprawdę szczęśliwy że miałem go przy sobie. Ale to wszystko było już taką monotonią. Wszystkie dni były takie same. Zaczęło brakować mi chłopaków i naszego wspólnego wygłupiania się. Kiedyś, byliśmy zgraną paczką przyjaciół, chociaż to za mało powiedziane - byliśmy jak bracia. A teraz, gdy wszyscy znaleźliśmy swoje drugie połówki, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Dawno nie spędzaliśmy czasu razem To dziwne, bo w końcu mieszkamy w jednym domu. Co prawda wielkim, ale co to ma do rzeczy? Każdy zamykał się w swoim pokoju i tak mijały nam dni. Od imprezy nie rozmawiałem z żadnym z chłopaków - prócz niego. Z chłopakiem, który jest dla mnie najważniejszy. Tęskniłem za życiem z przed paru tygodni, chociaż cieszyłem się obrotem spraw. Miałem Liama, miłość mojego życia. Harry i Louis też wydawali się być szczęśliwi, tak samo Zayn. Jak na razie mieliśmy wolne i brak zaplanowanych koncertów, a szkoda.. Może to znów by nas do siebie zbliżyło. Z zamyśleń wyrwał mnie ciepły głos brązowookiego.
- Cześć Pączuszku. - Powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. -Mogę wejść? - Spytał niepewnie. Zdziwiło mnie to, przecież teraz jest to nasz wspólny pokój. Skinąłem głową, a on bez zastanowienia podszedł do mojego łóżka, stawiając pewne kroki. Drewniane panele, po których stąpał chłopak, wydawały z siebie irytujący dźwięk skrzypienia. Usiadł blisko mnie tak, że stykaliśmy się udami. Spojrzałem w jego piękne oczy, po czym runąłem na łóżko. Położył się obok mnie i odnalazł moją rękę, następnie splatając razem nasze palce. Bawił się nimi, co powodowało uśmiech na mojej twarzy. Obróciliśmy twarze tak, że mogliśmy patrzeć sobie w oczy. Panowała pomiędzy nami cisza, ale nie była ona niezręczna czy stresująca. Napawałem się tą chwilą, która ciągnęła się w nieskończoność. Czułem się tak wspaniale, mając przed sobą Liama.
- Tęsknie za chłopakami, wiesz? - Odezwałem się w końcu, przenosząc wzrok z mojego ukochanego, na sufit. Usłyszałem tylko ciche westchnienie z jego strony.
- Wiem, też za nimi tęsknie. - Odpowiedział po chwili i usiadł na łóżku, wyraźnie nad czymś myśląc. Wpatrywałem się w jego plecy, czekając na jakąkolwiek reakcje, podpowiedź, jakiś znak z jego strony. W ślamazarnym tempie obrócił się w moją stronę i odszukał moje spojrzenie, ja niemal momentalnie zatopiłem się w jego czekoladowych tęczówkach. Nie wiem dlaczego on tak na mnie działał, ale nie potrafiłem tego powstrzymać. Nie umiałem skupić się, gdy był przy mnie.. A gdy mnie dotykał, odpływałem do innego świata. Ocknąłem się, gdy Liam zaczął machać ręką przed moją twarzą, z wyraźnie rozbawioną miną.
- Co?
- Mówię do Ciebie od paru minut, a Ty nic. - Zaśmiał się wesoło chłopak i zmierzwił moje włosy.
- Nad czym się tak zamyśliłeś, co? - Uniósł brwi ku górze, dokładnie ilustrując mnie wzrokiem. Ponownie położył się obok mnie, tym razem bliżej. Ułożył głowę na mojej klatce piersiowej, a ja objąłem go niemal natychmiastowo.
- O niczym takim. - Powiedziałem, przeczesując jego lekko kręcone włosy. Tak na marginesie, wolałem go w takich włosach, naturalnych. Nie za bardzo lubiłem gdy je prostował ale to i tak nie miało znaczenia. Zawsze będzie mi się podobał.
- NIALL! - Krzyknął wprost do mojego ucha, a ja ze strachu wzdrygnąłem się lekko.
- Co?
- Znowu do Ciebie mówię, Ty mnie w ogóle nie słuchasz! - Krzyknął z oburzeniem i z powrotem usiadł, krzyżując ręce na piersi. Wysunął dolną wargę do przodu. Wyglądał teraz niczym małe dziecko. Niechętnie podniosłem się do pozycji siedzącej i przysunąłem się bliżej chłopaka, siadając za nim w rozkroku i przyciągając go bliżej siebie. Zacząłem obsypywać jego kark powolnymi, czułymi pocałunkami.
- Li.. - Szepnąłem, po czym przejechałem językiem za uchem chłopaka. - Chyba nie będziesz się na mnie gniewał, co? - Wróciłem do całowania karku Liama. - Proszę Cię, Li.. - Mruknąłem, a moje ręce powędrowały pod koszulkę chłopaka. Drapałem i głaskałem na przemian plecy brązowookiego.
- Nienawidzę Cię.. - Wysyczał przez zęby i stęknął cicho, czując jak przygryzam delikatną skórę na jego karku. Wstał, obrócił się i bez zastanowienia usiadł okrakiem na moich kolanach. Spojrzał w moje oczy, a ja przejechałem ręką po jego policzku. Już po chwili, nasze języki biły się o dominację w namiętnym tańcu. Nawzajem przygryzaliśmy swoje wargi i droczyliśmy się ze sobą.
- Tak, ja też Cię kocham. - Szepnąłem w usta chłopaka, gdy zaprzestaliśmy pieszczot by zaczerpnąć powietrza.
Zayn
( Od razu mówię, że strasznie przepraszam was za tą część, ale pisałam ją w jakimś durnym programie, nie ma polskich znaków, znaczy są, ale nie wszędzie bo wszystkiego nie wyłapałam żeby poprawić. Do tego może być jakieś przesunięcie w tekście. )
( Od razu mówię, że strasznie przepraszam was za tą część, ale pisałam ją w jakimś durnym programie, nie ma polskich znaków, znaczy są, ale nie wszędzie bo wszystkiego nie wyłapałam żeby poprawić. Do tego może być jakieś przesunięcie w tekście. )
Wracałem własnie do domu, opustoszałą, starą uliczką Londynu. Wiatr delikatnie owiewal moja twarz, co bardzo działało mi na nerwy.
Szedłem sam, ponieważ Kinga spotkała się ze swoją dawną przyjaciółką. Nie wiem skąd ją znała, w końcu jak sama mówiła, nigdy nie mieszkała w Londynie, była w nim zaledwie parę razy. Trochę mnie to zdziwiło, ale zgodziłem sie, no bo w końcu ona nie jest moją własnością i nie miałem prawa jej zabraniać. Nie miałem nawet powodu, by to robić.
No bo co mogłoby sie stać? Ufam jej. Byłem paręnaście metrów od domu, gdy zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni moich spodni, spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem numer Harry'ego. Przejechałem palcem po dotykowym ekranie, odbierając. Przyłożyłem telefon do ucha.- Halo?
- Zayn?
- Po co pytasz, skoro wiesz z kim rozmawiasz?
- Zayn?
- Po co pytasz, skoro wiesz z kim rozmawiasz?
- A skąd ja mam wiedzieć, czy Cię ktoś nie porwał, jego wspólnik nie zabrał Ci telefonu, a tamten Cię teraz
nie gwałci, co!? Martwie sie! - Prawie ze wykrzyczał chłopak, a ja wybuchnąłem głośnym smiechem.- Tak Harry, to ja i na szczęście nikt mnie nie gwałci. - Powiedziałem nadal sie smiejąc.
- Louis gdzieś poszedł, Liam i Niall zajmują się sobą a ja.. Ja sie cholernie nudze. Kiedy bedziesz w domu?
- Czekaj, wróc! Nie wiesz gdzie jest Louis? - Spytalem z niemalym zdziwieniem, a chlopak tylko westchnal.
- Wyszedl gdzies i nie wiem kiedy wróci, nic mi nie powiedział.. - Wyszeptał do sluchawki.
- Nic sie nie bój, Twój Zaynuś zaraz bedzie! - Powiedziałem i chciałem sie rozłączyć, gdy usłyszałem w słuchawce głosne:
- Louis gdzieś poszedł, Liam i Niall zajmują się sobą a ja.. Ja sie cholernie nudze. Kiedy bedziesz w domu?
- Czekaj, wróc! Nie wiesz gdzie jest Louis? - Spytalem z niemalym zdziwieniem, a chlopak tylko westchnal.
- Wyszedl gdzies i nie wiem kiedy wróci, nic mi nie powiedział.. - Wyszeptał do sluchawki.
- Nic sie nie bój, Twój Zaynuś zaraz bedzie! - Powiedziałem i chciałem sie rozłączyć, gdy usłyszałem w słuchawce głosne:
- Ej! Zaaaaaaaynnnn!
- Czego?
- Nie takim tonem, co? Ranisz moje uczucia! - Krzyknął, co spowodowało mój śmiech.
- Dobrze już, Królewiczu Ty mój. Znaczy Louisa, ale w zaistniałej sytuacji mój.
- Pójdziesz do sklepu?
- Czego?
- Nie takim tonem, co? Ranisz moje uczucia! - Krzyknął, co spowodowało mój śmiech.
- Dobrze już, Królewiczu Ty mój. Znaczy Louisa, ale w zaistniałej sytuacji mój.
- Pójdziesz do sklepu?
- Nie ma mowy, jestem pare minut od domu, nie chce mi sie.
- Ughhh, no dobra, co chcesz?
- Nie wiem, cos dobrego. Zaskocz mnie!
- Trutkę na szczury. - Prychnąłem.
- Tez Cie kocham! - Powiedział wesoły, nastepnie usłyczałem "pip, pip, pip", co oznaczalo ze chłopak zakończył
połączenie. Odsunąłem telefon od ucha i spojrzałem na niego. Mimowolnie uśmiechnąłem się, następnie chowając go do kieszeni. Z każdym chłopakiem z zespołu byłem blisko, ale to jednak Harreh był moim najlepszym przyjacielem. Był dla mnie niczym brat, byłem gotowy zrobić dla niego wszystko. Kocham go bardzo mocno. Oczywiście nie jest to taka miłość, jak ta pomiędzy mną czy Kingą albo pomiędzy nim a Louisem. To miłość przyjacielska, a nawet braterska. Tak, to bardziej trafne. Westchnąłem ciężko mijając nasz dom, ponieważ sklep, do którego się wybierałem był parę ulic za nim. Prychnąłem cicho. Jakby sam nie mógł ruszyć tego swojego tyłeczka i pójść do sklepu. Doszedłem do wyznaczonego miejsca, którym był mały sklep samoobsługowy. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, przywitałem się z młodą, znaną mi dziewczyną, która tam pracowała. Gdyby nie to, że kocham Kinie, byłaby ona w moim typie. Ale jednak, nikt nie dorówna mojej ukochanej. Jest jedyna w swoim rodzaju. Jest idealna.
Po chwili zastanowienia wziąłem opakowanie lodów bakaliowych, karmelową czekoladę, parę paczek chipsów i sok pomarańczowy. Podszedłem do kasy i zapłaciłem za dane produkty. Chwilę rozmawiałem z Jessic'ą. Po paru minutach, gdy kolejka za moimi plecami stawała się coraz większa, pożegnałem się z dziewczynę i ruszyłem do domu. Po niedługim czasie byłem na miejscu. Zdjąłem buty, wszedłem do kuchni i wziąłem z niej dwie, małe łyżeczki, następnie kierując się do pokoju Hazzy. Wszedłem do środka i ujrzałem Harry'ego w samych bokserkach, stojącego przy otwartym oknie. Po chwili zobaczyłem dym, który wypuścił z ust.
- Ty palisz? - Spytałem z lekkim niedowierzaniem.
- Nie to tylko.. - Próbował się wytłumaczyć, a ja pokręciłem głową.
- Odezwał się. - Prychnął cicho i zgasił papierosa, wyrzucając peta za okno.
- Masz cos dobrego? - Spytał, jak gdyby nigdy nic i podszedł do mnie, biorąc reklamówkę z moich rąk. Wyciągnął wszystko na łóżko.
- Zaynuś! Jak ja Cię kocham! - Krzyknął i rzucił mi sie na szyje. Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem. Podałem mu jedną łyżeczkę, następnie usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy zajadać się lodami. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle usłyszeliśmy głośne i paniczne:
- PAJĄK! - Po czym do pokoju, w którym sie znajdowalismy wpadł przerażony Niall i rzucił się na łózko, wtulając w poduszki. - O jedzenie! - Uśmiechnął sie szeroko i otworzył opakowanie chipsów, zaczął się nimi zajadać. Zaczęliśmy się głośno śmiać.
Po paru minutach, ujrzeliśmy w drzwiach zdyszanego Liama. - Niall! Tu jesteś. Zabiłem tego drania!
- Powiedzial, dumnie wypinajac piers.
brązowookiego, przytulajac go.
- Mój Ty bohaterze! Co ja bym bez Ciebie zrobił?!
Harry
Liam pocałował Niall'a w policzek i zaśmiał się wesoło. Usiedli na łóżku, zaraz obok mnie i Mulata. Blondyn wyrwał łyżeczkę Zayn'owi i z wielkim smakiem, zaczął zajadać się lodami. Ciemnowłosy spiorunował go spojrzeniem.
- Ej! - Krzyknął oburzony chłopak, a Irlandczyk uśmiechnął się szeroko.
- Głupek. - Prychnął Zayn, lecz po chwili tego pożałował, ponieważ poczuł uderzenie w tył głowy.
- A to za co?! - Krzyknął, tym razem rzucając zabójcze spojrzenie Daddy'emu.
- Nikt nie będzie nazywać mojego słodkiego Irlandczyka głupkiem. - Powiedział z z wielkim oburzeniem Li, następnie mocno przytulając zadowolonego blondyna. - Zrozumiano? - Spytał Payne, mierząc wzrokiem Mulata. Ten westchną tylko, co Liam uznał za potwierdzenie jego pytania. Uśmiechnął się triumfalnie, po czym zabrał łyżeczkę Niall'owi, ten chciał coś powiedzieć, jednak brązowooki zaczął go karmić. Blodnynowi najwyraźniej to odpowiadało. Przyglądałem się temu z niemałym rozbawieniem. Chociaż na chwilę nie męczyło mnie to, co robi Lou.
Szlak. I znowu o tym myślę. Brawo Styles, gratulację. Dał byś sobie spokój. Louis jest dorosły, ma prawo wyjść z domu bez opieki. Nie panikuj.
Tłumaczyłem sam sobie, jednak myśli o nim cały czas wracały. To było trudne, tak po prostu nie martwić się. Nie myśleć co teraz robi. A co jeśli.. jeśli mnie zdradza? Co jeśli właśnie zabawia się z kimś innym i nawet o mnie nie myśli? Nie, to niemożliwe. Louis mnie kocha, nie zrobiłby tego. A co, jeśli jednak by to zrobił? Przecież nie wiem, czy mówi prawdę. Ale znowu po co miałby mnie kłamać? To wszystko jest takie skomplikowane. Zachowuję się jak typowa nastolatka. Nie ma go od paru godzin, mówił że mam się nie martwić. A ja co? Ja panikuję jak jakaś dziewczyna. Nagle usłyszeliśmy hałas na dole, a już po chwili do pokoju wparował uśmiechnięty od ucha do ucha Loui. Było mi trochę przykro, że nie wiedziałem gdzie był. Czułem się oszukany i bałem się. Tak, bałem się. Nie wiem czego, ale czułem jakiś niepokój. Coś mnie dręczyło. Obdarzyłem go smutnym spojrzeniem, ale nie odezwałem się słowem. Trójka naszych przyjaciół przyglądała się nam w ciszy, chyba nie do końca wiedząc, jak mają się zachować.
- Mogę Cię na chwilkę prosić? - Spytał, kierując te słowa do mnie. Po krótkim zastanowieniu skinąłem głową i wstałem, ruszając za nim powolnym krokiem. Zeszliśmy po schodach na dół. Louis zatrzymał się, po czym wysunął ręce w moim kierunku.
- Chodź tu do mnie, moja Ty marcheweczko! - Odezwał się, a ja niemal momentalnie wtuliłem się w niego, zaciągając się jego specyficznym zapachem. Tak bardzo za tym tęskniłem. Chociaż widziałem go zaledwie parę godzin temu, tęskniłem tak, jakby nie było go parę lat. To dziwne, prawda?
- Gdzie byłeś? - Spytałem w końcu, odsuwając się od niego tak, bym mógł patrzeć w jego oczy. Kochałem je. Tak, bardzo je kochałem.
- To nie jest ważne, chodź na chwilkę. - Powiedział, składając pocałunek na moich wargach. Ten gest w jakiś sposób mnie uspokoił, chociaż nie wiedziałem co myśleć o tym, że nie chcę powiedzieć mi gdzie był. Niepewnie udałem się z nim w stronę salonu, moje oczy, aż zaświeciły się, gdy zobaczyłem koszyk, wyłożony niebieskim kocykiem, a w nim małego, rudego kotka, z kokardką w takim samym kolorze.
- Niespodzianka! - Powiedział szczęśliwy Lou, gdy zobaczył moją reakcję. Przytuliłem go z całych sił, a po chwili złożyłem na jego ustach czuły pocałunek, który oddał z entuzjazmem.
- Dziękuję Ci, Boo Bear! - Krzyknąłem uradowany, następnie podchodząc do zwierzęcia. Wziąłem go na ręce, przytulając do swojej piersi. Był taki uroczy. W tej chwili zacząłem zastanawiać się nad tym, jak mogłem nie ufać chłopakowi. Przecież go kocham. A nie ma związku bez zaufania. Ja posądzałem go o zdradę, nie dosłownie - ale jednak. A on? On myślał wtedy o mnie, wiedział że kocham koty, że zawsze chciałem mieć kociaka. Jednego już mam, najcudowniejszego i niezastąpionego. Ponownie podszedłem do mojego ukochanego, tym razem z rudą kuleczką na rękach.
- Gdzie byłeś? - Spytałem w końcu, odsuwając się od niego tak, bym mógł patrzeć w jego oczy. Kochałem je. Tak, bardzo je kochałem.
- To nie jest ważne, chodź na chwilkę. - Powiedział, składając pocałunek na moich wargach. Ten gest w jakiś sposób mnie uspokoił, chociaż nie wiedziałem co myśleć o tym, że nie chcę powiedzieć mi gdzie był. Niepewnie udałem się z nim w stronę salonu, moje oczy, aż zaświeciły się, gdy zobaczyłem koszyk, wyłożony niebieskim kocykiem, a w nim małego, rudego kotka, z kokardką w takim samym kolorze.
- Niespodzianka! - Powiedział szczęśliwy Lou, gdy zobaczył moją reakcję. Przytuliłem go z całych sił, a po chwili złożyłem na jego ustach czuły pocałunek, który oddał z entuzjazmem.
- Dziękuję Ci, Boo Bear! - Krzyknąłem uradowany, następnie podchodząc do zwierzęcia. Wziąłem go na ręce, przytulając do swojej piersi. Był taki uroczy. W tej chwili zacząłem zastanawiać się nad tym, jak mogłem nie ufać chłopakowi. Przecież go kocham. A nie ma związku bez zaufania. Ja posądzałem go o zdradę, nie dosłownie - ale jednak. A on? On myślał wtedy o mnie, wiedział że kocham koty, że zawsze chciałem mieć kociaka. Jednego już mam, najcudowniejszego i niezastąpionego. Ponownie podszedłem do mojego ukochanego, tym razem z rudą kuleczką na rękach.
- Przepraszam że zostawiłem Cię na tak długo.
- To nic, kocham Cię Louis. - Szepnąłem w jego lekko rozchylone wargi, po czym nie czekając na żadną odpowiedź z jego strony, wpiłem się w jego wargi. Na chwilkę przerywając pieszczotę, położyłem kotka na kanapie, a on w prawie natychmiastowym tempie, zasnął. Z łobuzerskim uśmiechem, ponownie podszedłem do niebieskookiego i nie czekając na nic, znów zasmakowałem jego ciepłych warg. Chętnie oddawał każdy mój pocałunek, pogłębiając go przy tym. Nasze języki toczyły ze sobą zaciętą walkę o dominację. Przylgnąłem do chłopaka całym swoim ciałem, przygniatając go tym do ściany. Wsunąłem kolano pomiędzy nogi starszego, drażniąc przy tym jego kroczę. Wydał z siebie cichy pomruk, co dla mnie było pozwoleniem na dalsze działania. W błyskawicznym tempie pozbyłem się białej koszulki mojego chłopaka. Rzuciłem nią gdzieś, nie wiem gdzie. Szczerze? Nie do końca mnie to teraz interesowało. Pocałunki z ust, przeniosłem na szyję. Następnie zacząłem wyznaczać sobie trasę językiem, w dół ciała brązowowłosego. Chwilę ssałem i lizałem na przemian jego sutki, a po dźwiękach które z siebie wydawał, mogłem wywnioskować że mu się to podoba. Gdy do mojej głowy wracały wspomnienia minionej nocy, znów miałem na niego wielką ochotę. Nie zastanawiając się dłużej, zacząłem rozpinać jego rozporek. Na nasze nieszczęście, do salonu wparowali nasi przyjaciele.
- Harreh, nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? Tak długo nie wraca... - Mówił z przejęciem Zayn, lecz przerwał widząc w jakiej pozycji się znajdujemy. Jego policzki nabrały koloru dojrzałych pomidorów. Wraz z Louisem nie mogliśmy opanować śmiechu. Mój ukochany zsunął się po ścianie, do pozycji siedzącej, ja natomiast usiadłem na jego kolana, cały czas głośno się śmiejąc.
- Błagam! - Zaczął nadal zszokowany Mulat. - Następnym razem albo róbcie to u siebie w pokoju, albo chociaż ostrzegajcie.
- Tak Zayn, geniuszu. Codziennie będę do Ciebie przychodził i mówił Ci "Hej, chcę zrobić loda Lou, nie wchodź do
salonu, czy innego wybranego przez nas pomieszczenia", tak?
- Spytałem z wyczuwalną ironią w głosie.
- Fajnie by było. - Prychnął i skierował się w stronę kanapy, usiadł na niej i zaczął głaskać kota.
- Zaraz! Co tu robi kot?! - Krzyknął nagle i odskoczył od niego jak oparzony. Nasza czwórka wybuchnęła śmiechem, nie wiem który już raz dzisiejszego dnia.
- Wydaje mi się że śpi. - Skomentował Louis. Co znów spowodowało cichy śmiech z naszej strony.
- Li, też bym tak chciał. - Odezwał się Niall.
- Chciał byś spać? - Spytał, nie do końca rozumiejąc blondyna. Albo po prostu się z nim drażniąc.
- Nie głuptasie, chciałbym tak jak Harry i Louis. - Szepnął mu wprost do ucha, jednak było to powiedziane na tyle głośno, że mogliśmy to usłyszeć. Liam natychmiast zrobił się cały czerwony, a Niall bez zastanowienia, złapał go za rękę i wyprowadził z salonu.
- Boże, z kim ja mieszkam? - Spytał, jakby sam siebie Zayn. Ja podszedłem na czworaka po koszulkę Louisa, on w tym czasie, zapiął swój rozporek. Wróciłem, znów siadając na jego kolana i czekając aż założy koszulkę. Musnąłem delikatnie jego policzek, a on nagrodził mnie tym swoim pięknym, czarującym uśmiechem.
_______________________________________________________________
Witajcie Kochani. <3 W końcu jestem. Nie będę ukrywała tego, że ten rozdział w ogóle mi nie wyszedł, mało tego - jest beznadziejny. Dodatkowo, jak już pisałam przepraszam za część Zayna. Trudno, musiałam w końcu coś dodać. Chciałam wam strasznie podziękować za 8 tysięcy wejść na bloga, może dla innych nie jest to dużo, ale dla mnie.. Wow. Pomimo tego, że od ostatniego powiadomienia nie dodałam żadnego rozdziału, no a przybyło 1000 wejść. Jestem wam strasznie wdzięczna :). Bardzo dziękuję Kini za pomoc przy poprawianiu rozdziału no i przy dobieraniu piosenek, wiem że czasem jestem wybredna. Hahah. :D Nie daje bariery komentarzy, ponieważ nie chcę rzucać słów na wiatr i znów nie wywiązywać się z obietnicy. Rozdział napiszę wtedy, kiedy napiszę i tyle, aczkolwiek musi być co najmniej 15 komentarzy, żebym go w ogóle dodała. Chyba dacie radę, co? <3 No to do następnego! :)